Superniania przygląda się rodzinie Clarke.
Dorota Zawadzka, znana jako Superniania chce przyjrzeć się rodzinie Clarke’ów. Polsko-angielskie małżeństwo zyskało rozpoznawalność w sieci w 2022 roku, gdy na świat w krakowskim szpitalu przyszły pięcioraczki. Rodzice mają jedenaścioro dzieci, z którymi mieszkają na tajlandzkiej wyspie. Rodzina wyprowadziła się z Polski już wiele miesięcy temu. W Tajlandii wiodą spokojne życie, a Dominika Clarke codziennie publikuje w mediach społecznościowych relacje.
Moje drogie. Poszukuje kontaktu do rodziny Clarke. Napisałam wiadomości priv, ale nie mam odpowiedzi. Chciałabym zadać tej mamie kilka pytań, by ustalić fakty i dać jej szansę odpowiedzi na ważne pytania dotyczące dzieci. Ich leczenia, rehabilitacji i warunków życia – pisze Dorota Zawadzka.
Dodaje, że „absolutnie nie chodzi o to by jej zaszkodzić, a zapytać u źródła”.
I nie piszcie mi, że to nie moja/nasza sprawa. Szukaliśmy już tu różnych rodziców, którzy wykorzystują wizerunek dzieci lub przemocowych. I zawsze to jest NASZA sprawa – dodała.
W swoim wpisie zaznaczyła, że spotka się także z kilkoma psychologami, z którymi sprawdzi setki filmów, które publikowane są w mediach społecznościowych rodziny Clarke. Superniania podkreśliła również, że dzieci, a szczególnie wcześniaki, wymagają specjalnej troski.
Burza wokół rodziny Clarke’ów
O rodzinie Clarke’ów od kilku tygodni jest głośno za sprawą różnych wydarzeń, które mają miejsce w ich życiu. Jak podkreśla Dominika Clarke w wielu wpisach, negatywne zdarzenia są efektem hejterów, a szczególnie „Pani N” i „naczelnej hejterki”, która w opinii mamy jedenaściorga dzieci jest autorką donosów do polskich służb.
We wtorek w mediach społecznościowych rodziny Clarke’ów pojawiła się zaskakująca informacja. W ich domu pojawiła się policja.
Wczoraj przekroczyliśmy nowy poziom absurdu: czterech policjantów w moim domu. Tak, czterech, bo przecież w wyobraźni pani N (naczelnej hejterki) nasza codzienność to nie rodzina, tylko scena z kryminału – przekazała Dominika Clarke.
Z wpisu dowiadujemy się, że policjanci przeszukali pokoje, zrobili zdjęcia i filmy.
Wszystko po to, by znaleźć dowód na to, że „tam na pewno coś jest nie tak”. I co? I nic. Rzeczywistość okazała się zbyt zwyczajna, zbyt normalna, zbyt szczęśliwa jak na potrzeby jej narracji – zapewnia kobieta.
Jak podsumowała „zastanawiam się, jak daleko może sięgnąć ludzka wyobraźnia, gdy ktoś za wszelką cenę chce udowodnić, że jego lęki i porażki są rzeczywistością innych ludzi.…” - czytamy.