Zakłócili finał Ligi Mistrzów. Kontrowersyjny streamer obiecał im miliony rubli?

i

Autor: PAP/EPA/NEIL HALL

Sport

Zakłócili finał Ligi Mistrzów. Zapłacił za to kontrowersyjny streamer z Rosji?

2024-06-02 8:36

Chwilę po pierwszym gwizdku sędziego i rozpoczęciu wielkiego finału Ligi Mistrzów 2024 kilku kibiców zakłóciło mecz. Łącznie cztery osoby wbiegły na murawę i zrobiły niepotrzebne show. Okazuje się, że za wszystkim może stać kontrowersyjny streamer, który obiecał każdemu, kto wbiegnie na boisko ogromne pieniądze.

Finał Ligi Mistrzów 2024

Finał Ligi Mistrzów 2024 odbył się w sobotę 1 czerwca na stadionie Wembley w Londynie. Właśnie na to miejsce zwrócone były oczy milionów widzów z całego świata. Każdego roku finał LM to najważniejszy mecz klubowych rozgrywek w Europie. Jednak sportowe święto zastało zakłócone już na samym początku, chwilę po pierwszy gwizdku głównego arbitra spotkania. Portal championat.com podaje, że za wszystkim może stać kontrowersyjny streamer, który miał obiecać ogromne pieniądze każdemu, kto wbiegnie na murawę.

ZOBACZ: Zadyma na trybunach Ligi Mistrzów. Kibice bili się z policją

Kontrowersyjny Mellstroy obiecał 30 milionów rubli

Zamieszanie podczas finału Ligi Mistrzów 2024 nie przeszło echem w internecie. Internauci od razu znaleźli informację, że za „wybrykiem” kilku mężczyzn stoi kontrowersyjny twórca Mellstroy. Miał on obiecać 30 milionów rubli (ponad 300 tys. euro) każdemu, kto wbiegnie na murawę w koszulce z jego pseudonimem. I tak też się stało. Łącznie trzech mężczyzn, kierując się chęcią szybkiego zarobku ogromnej kwoty zakłóciło najważniejsze wydarzenie sportowe w europejskiej piłce nożnej.

Niestety, na ten moment nie opłaciło im się, bo angielskie służby podały, że kibice zostali aresztowani. Co więcej, od kilku sezonów każde takie zachowanie nie jest transmitowane przez media. Kamery zostały skierowane w inne miejsca na stadionie i widzowie, którzy oglądali mecz ze swoich domów, pubów itp. nie widzieli całego zajścia. Oglądać je mogli wyłącznie ci, którzy znaleźli się na Wembley.

Doda kończy karierę. Co na to Lanberry?