Wyniki sekcji zwłok mężczyzny, który zmarł po zjedzeniu galarety. Konieczne dodatkowe badania

i

Autor: Google Street View

Wydarzenia

Wyniki sekcji zwłok mężczyzny, który zmarł po zjedzeniu galarety. Konieczne dodatkowe badania

2024-02-21 17:45

Sekcja zwłok 54-letniego obywatela Ukrainy, który zmarł po zjedzeniu galarety mięsnej, kupionej na targowisku w Nowej Dębie, nie wskazała bezpośredniej przyczyny jego zgonu. Konieczne jest przeprowadzenie dodatkowych badań, w tym toksykologicznych.

Wyniki sekcji zwłok mężczyzny, który zjadł zatrutą galaretę

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu prokurator Andrzej Dubiel powiedział, że "sekcja zwłok nie dała odpowiedzi na pytanie o bezpośrednią przyczynę zgonu. Biegli wskazali na konieczność przeprowadzenia dodatkowych badań, w tym toksykologicznych i dopiero po uzyskaniu wyników z badań będą w stanie się wypowiedzieć na temat bezpośredniej przyczyny zgonu" – powiedział prok. Dubiel.

ZOBACZ: Protest rolników w Medyce 20.02.2024

Zatruta galareta na targu w Nowej Dębie na Podkarpaciu

Informacja o zatruciu pokarmowym trzech osób pojawiła się w lokalnych mediach w sobotę wieczorem. "Po tych doniesieniach z policją skontaktowały się jeszcze dwie osoby, które również kupiły domowe wyroby na targowisku w Nowej Dębie. Policjanci pojechali do ich domów i zabezpieczyli kupioną galaretę garmażeryjną" – przekazała wcześniej rzeczniczka Komendy Policji w Tarnobrzegu podinsp. Beata Jędrzejewska–Wrona.

W sprawie zostało zatrzymane małżeństwo spod Mielca: 55-letnia Regina S. i 56-letni Wiesław S. Oboje zostali zatrzymani po tym, jak policja dostała informację, że w sobotę w szpitalu zmarł 54-letni obywatel Ukrainy Jurij N. Mężczyzna zjadł galaretę wieprzową kupioną na targowisku w Nowej Dębie. Domowymi wyrobami sprzedawanymi z samochodu zatruły się także dwie inne osoby: 67- i 72-latka, które trafiły do szpitala.

Z dotychczasowych ustaleń wynika, że Regina S. i Wiesław S. sprzedawali z samochodu wyroby garmażeryjne własnej produkcji.

Hodują trzodę chlewną dla podreperowania budżetu domowego. Wyrabiają wędliny, które następnie są sprzedawane na terenie Nowej Dęby – potwierdził policyjne ustalenia rzecznik prokuratury w Tarnobrzegu.

Małżonkowie usłyszeli zarzuty

Małżonkowie usłyszeli zarzut, że "działając wspólnie i w porozumieniu narazili na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu trzy ustalone osoby poprzez sprzedaż im galarety mięsnej uprzednio wyrobionej we własnym gospodarstwie domowym, z mięsa zwierząt niewiadomego pochodzenia, które nie były ewidencjonowane, bez spełnienia wymagań do prowadzenia produkcji wyrobów mięsnych". Przyznali się do zarzucanego im czynu i odmówili składania wyjaśnień. Nie zgodzili się także na odpowiadanie na pytania prokuratora.

Zastosowano wobec nich wolnościowe środki zapobiegawcze – dozór policji i zakaz wyrobów mięsnych i ich sprzedaży.

Jak przekazał prokurator, z dwóch kobiet, które trafiły do szpitala po zjedzeniu galarety mięsnej, jedna już opuściła szpital, a stan drugiej, która wcześniej została przetransportowana do placówki w Krakowie, nie zagraża jej życiu.

W sprawie mają być przesłuchane także inne osoby, które w sobotę kupiły w Nowej Dębie od obwoźnego sprzedawcy wyroby wędliniarskie. Prokurator dodał, że do śledczych zgłosiły się kolejne dwie osoby, które przyniosły kupioną od podejrzanych galaretę mięsną, ale jej nie zjadły.

W sobotę, w domu zatrzymanego małżeństwa policjanci zabezpieczyli jeszcze około 20 kg wyrobów mięsnych, które zostaną przebadane przez Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach. Będą poddane badaniom m.in. na obecność laseczki jadu kiełbasianego, związków chemicznych stosowanych w truciznach na gryzonie.

"Zjadłam zatrutą galaretę"