- Nagranie rozsypanych ziemniaków na Podkarpaciu wywołało w mediach społecznościowych lawinę spekulacji o proteście rolnika.
- Okazało się, że ziemniaki miały inne przeznaczenie, a ich właściciel szacuje straty na 60 tysięcy złotych.
- Właściciel apeluje o zwrot towaru, nie chcąc eskalować konfliktu.
Ziemniaczana afera na Podkarpaciu
W sobotę, 11 października w mediach społecznościowych pojawiło się nagranie, które pokazywało rozsypane ziemniaki na polu w Dąbrowicy w gminie Kuryłówka na Podkarpaciu. Widać na nim osoby, które przyjechały na miejsce i zbierają ziemniaki. W sieci pojawiła się bowiem informacja, że rolnik wysypał je w złości na niskie ceny w skupach i można je zabrać. Jak się okazało, prawda była zupełnie inna.
Wjechali na cudze pole, zabrali cudzy towar i czują się bezkarni – mówi w rozmowie z nami właściciel ziemniaków Piotr Gryta.
Pan Piotr jest właścicielem przedsiębiorstwa zajmującego się przetwórstwem gorzelniczym i jak powiedział, ziemniaki nie były na rozdanie, a z przeznaczeniem na dalsze przetwórstwo. Mężczyzna ocenił straty na 60 tysięcy złotych.
Jak się coś kupuje, to nie po to, żeby wyrzucić – mówi Piotr Gryta.
Przedsiębiorca apeluje o zwrot
Przedsiębiorca z województwa podkarpackiego zaapelował do osób, które „poczęstowały się” jego ziemniakami o zwrot zabranego towaru. Jak mówi w rozmowie z naszym reporterem, sprawy jeszcze nigdzie nie zgłosił. Najpierw chce spotkać się z wójtem gminy i porozmawiać o dalszych krokach.
Nie chcę robić afery na trzy, czy cztery wioski na okrągło. W tym środowisku się żyje. Teraz, co będę opluwał ludzi? – mówi Piotr Gryta.
Przedsiębiorca dodał, że część osób już zwróciło zabrane ziemniaki i apeluje do pozostałych o podobne zachowanie i zwrot towaru.
Polecany artykuł: