Spis treści
- Pokazy Lotnicze na Podkarpaciu
- Widowiskowy pokaz z udziałem Black Hawka
- Zjazdy po linach na mieleckich pokazach
Pokazy Lotnicze na Podkarpaciu
W sobotę 24 czerwca na mieleckim niebie w ramach VI Podkarpackich Pokazów Lotniczych zaprezentowały się najlepsze zespoły lotnicze z kraju i zagranicy. Zaproszenie do udziału w imprezie dostała również policja, która od czterech lat dysponuje trzema wielozadaniowymi śmigłowcami typu S-70i Black Hawk.
Pokazy były okazją nie tylko do zaprezentowania samej maszyny, ale również umiejętności, jakie posiadają lotnicy i specjalistyczne grupy ratownicze.
– Staramy się korzystać z każdej okazji, jaką mamy, by doskonalić współdziałanie naszych załóg – mówi insp. pil. Robert Sitek, Naczelnik Zarządu Lotnictwa Policji GSP KGP.
Widowiskowy pokaz z udziałem Black Hawka
Ćwiczenia z udziałem policjantów oraz strażaków z grupy JRG 7 w Warszawie były niezwykle widowiskowe. W fotelach maszyn zasiedli doświadczeni piloci, którzy mają już wylatane ponad 3 tysiące godzin.
– Na potrzeby ćwiczenia stworzyliśmy taki scenariusz działań, by był jak najbardziej realny i w pełni pokazywał możliwości, jakie daje prowadzenie działań gaśniczo-ratowniczych przy użyciu śmigłowca – tłumaczy insp. pil. Robert Sitek.Obserwujący pokaz z ziemi mogli zobaczyć policyjny śmigłowiec wraz z podwieszonym pod niego zbiornikiem na wodę, tzw. Bambi Bucket o pojemności około 3 tysięcy litrów.
Na widowiskowym zrzucie wody ze zbiornika, pokaz jednak się nie zakończyły, bo na mieleckim niebie ponownie pojawił się Black Hawk.
Zgodnie z planem pokazu, zaraz po zakończeniu gaszenia ognia, okazało się, że jeden z wozów nie wrócił na miejsce zbiórki. Tym razem na pokładzie śmigłowca znaleźli się ratownicy. Ich zadanie polegało na przeszukaniu rozległego terenu z powietrza i odnalezieniu wozu strażackiego.
Zjazdy po linach na mieleckich pokazach
Jedyną trasą, którą można było dotrzeć do "zaginionych", była droga powietrzna. Po krótkiej chwili nastąpił równoczesny zjazd dwóch ratowników na linach osobistych. Jeden z nich zjechał ze specjalnymi noszami śmigłowcowymi, drugi z wyposażeniem medycznym niezbędnym do udzielenia pierwszej pomocy.
- Kiedy ratownicy znaleźli się już na ziemi, śmigłowiec oczekiwał w pobliżu na przygotowanie poszkodowanego do transportu. Lotnicy byli w stałym kontakcie z ratownikami. W trakcie prowadzonych działań, jeden z nich przez cały czas towarzyszył poszkodowanemu. Równocześnie drugi będąc na ziemi zabezpieczał nosze tzw. liną antyrotacyjną, która zapobiega wpadnięciu noszy w obroty, spowodowane strugami powietrza wytworzonymi przez wirnik śmigłowca. – mówi dowódca załogi.
Zgodnie ze scenariuszem poszkodowany został przetransportowany do szpitala. A obserwujący pokazy lotnicze mieli okazję zobaczyć odlatujący śmigłowiec wraz z wiszącym na linie ratownikiem.
Polecany artykuł:
Polecany artykuł: