Członek gangu Olsena wylądował w Rzeszowie. Inaczej nie można opisać „wyczynu” 30-latka, który w ostatnich dniach włamał się do jednego z mieszkań na Baranówce. Mężczyzna w trakcie włamania postanowił się nieco rozgościć i zdecydował się na szybki prysznic i małą przekąskę. Do tego skusił go leżący na blacie pasztet i ogórki. Jego sielankę przerwał wracający do domu właściciel mieszkania. Niestety ucieczka była nie do końca dopracowana, bo włamywacz – ku sporym zaskoczeniu właściciela – zostawił na mieszkaniu buty, telefon komórkowy, dwa aplikatory insulinowe oraz swój dowód osobisty.
Na tym nie koniec, bo chwilę później mężczyzna usłyszał pukanie do drzwi. W progu ukazał mu się niedoszły włamywacz, który grzecznie poprosił o zwrot zostawionych przez siebie rzeczy. – Mężczyzna miał na sobie skradzione buty i czapkę. Zażądał od pokrzywdzonego zwrotu swoich rzeczy. Kiedy usłyszał, że o zdarzeniu została zawiadomiona policja, uciekł w nieznanym kierunku – tłumaczy podinsp. Adam Szeląg, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie.
Próbował tłumaczyć się na kilka sposobów
Okazało się, że 30-latek nie ma stałego miejsca zamieszkania, ale policjanci wytypowali powiązane z nim adresy. Kiedy sprawdzali jeden z nich, do mieszkania wszedł poszukiwany 30-latek. Mężczyzna został zatrzymany. Policjanci znaleźli przy nim wszystkie skradzione przedmioty.
30-latek został zatrzymany przez policję i następne 3 miesiące spędzi w więzieniu, gdzie poczeka na wyrok. – Podczas przesłuchania podejrzany tłumaczył się na wiele sposobów. Raz, że w tym domu mieszkała kiedyś jego babcia, później, że pokrzywdzony jest jego przyjacielem i wpuścił go do mieszkania, a innym razem, że włamał się gdyż spadł mu cukier i musiał coś zjeść – tłumaczy rzecznik KMP w Rzeszowie.