Strach przed niedźwiedziami w Bieszczadach jest realny. Czy specjalna grupa rozwiąże ten problem?

2025-09-12 15:07

Ograniczenie sytuacji konfliktowych na linii człowiek – niedźwiedź to zadanie utworzonego niedawno zespołu przy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Magdalena Misiorowska, szefowa zespołu mówi nam o zadaniach, jakie stoją przed członkami grupy. O tym, że życie wśród drapieżników nie jest łatwe słyszmy od mieszkanki gminy Solina.

Niedźwiedzi uchwycone na fotopułace - gmina Solina

i

Autor: Nadesłane przez p. Monikę / Archiwum prywatne

Mieszkanka gminy Solina opowiada nam o realiach życia w obawie przed niedźwiedziami. W rozmowie słyszmy o konkretnych problemach. Wśród nich strach przed wieczornym spacerem, czy konieczność szybkiego postawienia pomnika na grobie zmarłego członka rodziny w obawie przed rozkopaniem grobu.

Magdalena Misiorowska, która stoi na czele powołanego zespołu do ograniczania sytuacji konfliktowych na linii człowiek – niedźwiedź przy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych wskazuje, że problem obecności niedźwiedzi wśród zabudowań jest realny. W rozmowie dowiadujemy się o działaniach, jakie zespół podjął i chce podejmować w najbliższym czasie.

Niedźwiedzie wśród ludzi to realny problem

Magdalena Misiorowska, główny specjalista w wydziale komunikacji i dialogu społecznego w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie opowiedziała nam o pracy zespołu, który został powołany, aby ograniczyć niebezpiecznie sytuacje na linii człowiek – niedźwiedź.

Nasza rozmówczyni stoi na czele zespołu, w którym znajdują się przedstawiciele RDLP Krosno, pracownicy terenowi z nadleśnictw, którzy mieli styczność w sytuacjach konfliktowych z niedźwiedziami. Zespół współpracuje również z naukowcami Polskiej Akademii Nauk w Krakowie.

Szefowa specjalnej grupy w rozmowie z naszą redakcją podkreśla, że liczebność drapieżnika na terenie Podkarpacia wzrasta w ostatnich latach.

 Przy większym zagęszczeniu często mocniejsze, silniejsze, dominujące osobniki spychają te słabsze na obrzeża lasu, a więc w pobliże domostw i ludzi, jak również łatwo dostępnego pożywienia w postaci otwartych kompostowników czy śmietników – tłumaczy.

Zespół szacuje, że na terenie Bieszczad jest około 30 niedźwiedzi problemowych, które żyją wyłącznie między wioskami i zabudowaniami.

 One nawet nie wracają już w tej chwili do lasu – mówi Misiorowska.

Zespół chce edukować społeczeństwo

Nasza rozmówczyni wskazuje na najważniejszy aspekt ich pracy, czyli edukację społeczeństwa. Podkreśla, że czasami to ludzie zachęcają dzikie zwierzęta, wyrzucając odpadki.

 Łatwo dostępne pożywienie niestety jest kluczem do tego, że zwierzęta przyzwyczajają się, przełamują swój naturalny lęk do człowieka. Ta nagroda, korzyść z przełamania lęku, jest wymierna, więc bardzo szybko zaczynają kojarzyć człowieka z łatwo dostępnym pożywieniem – mówi.

Podkreśla, że należy pamiętać o tym, że niedźwiedź to nie jest miś.

 Niedźwiedź to drapieżnik, bardzo niebezpieczny dla człowieka, który naturalnie omija go z daleka, ale w sytuacji stresu spowodowanego nagłym zaskoczeniem, czy obroną młodych, obroną pożywienia, może stwarzać realne zagrożenie – zaznacza.

Jakie zadania ma zespół?

Magdalena Misiorowska zapewniła, że głównym zadaniem zespołu jest zatrzymać niedźwiedzia w lesie.

 Możemy to zrobić, bo stosunkowo niewielka jest liczba przypadków konfliktowych w lesie. One pojawiają się w sytuacjach, kiedy jest czas na zbieranie zrzutów jeleni, czyli luty, marzec. Ludzie chodzą po niewytyczonych szlakach, ścieżkach szukając cennych darów lasu. Dużo więcej tych sytuacji konfliktowych pojawia się na terenie obszarów zabudowanych, między wsiami, gdzie niedźwiedzie nauczyły się zdobywać łatwo dostępne pożywienie – tłumaczy szefowa zespołu.

Jak usłyszeliśmy, do tej pory udało się już opracować tablice edukacyjne pokazujące, jak zachować się w lesie, co zrobić kiedy takiego niedźwiedzia spotkamy, tablice edukujące o gospodarowaniu śmieciami, o tym, żeby nie wyrzucać ich w lesie i nie zostawiać ich w samochodzie.

 Likwidujemy również śmietniki przy wiatach edukacyjnych, turystycznych na naszych szlakach, jak również u wejściu na szlak. Te śmietniki znikną i tam również będą tablice informujące, dlaczego ich nie ma – mówi Magdalena Misiorowska.

W zadaniach zespołu jest również próba przyjrzenia się modyfikacjom gospodarki leśnej oraz wzbogacenie bazy żerowej. Szefowa zespołu podkreśla jednak, że najważniejszym zadaniem jest edukacja społeczeństwa.

 Zwrócenie uwagi na proste zachowania, chociażby niewystawiania śmieci wieczorem przed dom, co jest częstą praktyką, bo rano spieszymy się do pracy. To zminimalizowałoby element przywabiania niedźwiedzi – tłumaczy.

Magdalena Misiorowska wskazuje, że jako gospodarze terenu, zespół chce współpracować i pomagać organom, które są odpowiedzialne za reagowanie w sytuacjach kryzysowych.

 Jesteśmy osobami z ogromną wiedzę w zakresie ekologii, biologii niedźwiedzia, wiedzy na temat jego występowania i problemach na obszarze bieszczadzkich nadleśnictw. Będziemy edukować i rozmawiać z ludźmi. Chcielibyśmy być wsparciem dla lokalnych samorządów, bo one zwracają się często do nas o pomoc. Chcemy dzielić się naszą wiedzą i naszym doświadczeniem, oczywiście w zakresie prawa i przepisów, które może się zmienią. Jesteśmy na to otwarci – podsumowuje nasza rozmówczyni.

Problem z perspektywy mieszkanki. Życie wśród niedźwiedzi jest trudne

Rozmawialiśmy z mieszkanką gminy Solina, która wspólnie z rodziną wynajmuje domki turystom w Bieszczadach. W przeciągu ostatniego miesiąca niedźwiedzie pojawiły się na  posesji Moniki dwukrotnie.

  Była to matka z dwoma malutkimi młodymi, rozwalały kosze na odpady. Od początku przyucza małe, że można szukać pożywienia u ludzi zamiast w lesie – mówi nam.

W takiej sytuacji mieszkańcom i przedsiębiorcom, którzy prowadzą interes w sercu Bieszczad pozostaje zawiadomienie policji i urzędników. Sami mogą jedynie lepiej zabezpieczyć odpady, aby nie przyciągały niedźwiedzi ponownie. 

 Staramy się zabezpieczać śmieci, tak aby były jak najwyżej, aby zwierzęta nie mogły dosięgnąć. Niedźwiedzie i tak sobie radzą  – podkreśla Monika.

Nasza rozmówczyni zaznacza, że jej rodzina nie ma zwierząt hodowlanych, ale wie o kilku sytuacjach z okolicznych wsi, gdzie dochodziło do zagryzania. W jednym z przypadków ucierpiał też pies.

Społeczeństwo mylnie postrzega niedźwiedzie

Monika podkreśla, że dużym problemem społeczeństwa jest „romantyzowanie niedźwiedzi”, a ich wizerunek jest mylnie postrzegany, jako „słodkie stworzenia”.

 To przecież drapieżnik, który tarza się w padlinie. Warto o tym pamiętać, bo to kłopot naszego społeczeństwa – twierdzi. - Osoby decyzyjne są pod naciskiem i jest im ciężko podjąć trudną decyzję, która ma dotyczyć „słodkiego niedźwiadka” – dodaje.

Kobieta podkreśla, że inne zdanie o niedźwiedziach mają mieszkańcy Bieszczadów, którzy rezygnują z wieczornych spacerów, stale informują i ostrzegają o tym, gdzie właśnie grasują drapieżniki.

 Jest też duże napięcie wśród rodzin, które muszą pochować bliską osobę. Jest strach, że grób zostanie rozkopany więc jak najszybciej zamawiane są nagrobki, aby zabezpieczyć się przed taką sytuacją – podkreśla nasza rozmówczyni.

W jej ocenie rząd dba o zwierzęta, ale musi też zadbać o człowieka. Jakie z dostępnych środków uważa za słuszne?

 Przesiedlenie to bardzo trudna sprawa, bo niedźwiedzie wracają. Mieliśmy przypadek niedźwiedzicy, która po tygodniu wróciła w nasz rejon – wspomina. - Co do odstrzału, to chciałbym, aby rząd spróbował innych metod, skuteczniejszych niż rozwieszanie plakatów. Moim priorytetem jest bezpieczeństwo ludzi, a skoro rząd jest w stanie bronić zwierzęta, to niech pomyśli też o nas, o dzieciach, czy o naszych pupilach – zaznacza. 

Cudem ocaliliśmy życie