Świąteczne zakupy to dla niektórych przyjemność, a dla innych przykry obowiązek, odkładany na ostatnią chwilę. Tłumy w galeriach handlowych i korki na drogach dojazdowych do marketów to aktualnie standardowy widok na ulicach polskich miast. Klientów jest coraz więcej, ale warto popatrzeć na tę kwestię z drugiej strony. Z pracy w handlu rezygnuje coraz więcej osób, co w okresie przedświątecznym może stanowić problem.
Jak mówi Alfred Bujara cytowany przez portalspozywczy.pl, czwartek, piątek i sobota to w tym roku najgorsze dni. Z zbadań wynika, że 55 proc. Polaków robi zakupy tuż przed świętami, a 33 proc. dzień przed Wigilią. Szef handlowej Solidarności podkreśla także, że pracownicy sklepów są przemęczeni i nie mają czasu na odpoczynek.
Te kobiety – bo zwykle są to kobiety - są tak przepracowane, że kiedy przychodzą święta, to nie czują tej radości, tylko chcą odpocząć i się wyspać. W okresie przedświątecznym w handlu nie ma urlopów, zwolnień.
Czy dojdzie do strajku?
Bardzo często jedynym sposobem na poprawienie warunków pracy jest organizacja strajku. Czy jest to możliwe w polskiej branży handlowej? Cytowany wyżej Alfred Bujara podkreśla, że polskie prawo nie sprzyja strajkom. Czym jest to spowodowane? Pracownicy mogą się obawiać zwolnienia, co może być sposobem pracodawcy na pozbycie się problemu. Wydaje się jednak, że pracowników sklepów nie zabraknie, a patrząc na przykład niemieckich strajków, sytuacja może ulec poprawie.
Praca w sklepach wiąże się niejednokrotnie z trudnymi warunkami. Zatrudnieni obowiązki muszą wykonywać czasem nawet w nocy, bo po prostu w dzień nie wystarcza im na to czasu.
