Sylwestra 2020/2021 pewien 43-letni mieszkaniec Krakowa na pewno zapamięta na długo. Mężczyzna postanowił udać się w sylwestrową noc do znajomych z Rzeszowa. Teoretycznie był przygotowany - wiózł butelki z szampanem, a w głowie z pewnością układał życzenia noworoczne. Nie wszystko jednak poszło po jego myśli - zamiast na imprezę trafił do policyjnego aresztu, a szampana ostatecznie nie otworzył. Dlaczego?
43-latek zapomniał zatankować swoje auto przed podróżą. Niestety, na około 48 kilometrze w pojeździe zabrakło benzyny. Imprezowicz postanowił się nie poddawać i dopchać samochód do najbliższego zjazdu z autostrady. Szaleńczy manewr trwałby dosyć długo, bo do pokonania było około 15 kilometrów. Na szczęście inni kierowcy w porę wezwali patrol:
- Pomimo niewielkiego ruchu na autostradzie do dyżurnego tarnowskiej Policji wpływały zgłoszenia o mężczyźnie, który pcha samochód i stwarza zagrożenie dla innych użytkowników drogi. Gdy podjechał patrol tarnowskiej drogówki, wszystko okazało się jasne. Mężczyzna, który wybrał się w trasę i nie sprawdził poziomu paliwa w swoim aucie miał ponad 1,5 promila alkoholu - wyjaśnia KMP w Tarnowie.
Kara za taki wybryk może być surowa. Kierowca już stracił prawo jazdy, a grożą mu jeszcze kara pozbawienia wolności do lat dwóch, trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów oraz wysoka grzywna.