Ta wiadomość z pewnością zmroziła dyżurnego policji. W poniedziałek 16 listopada około 9.30 rano do leżajskiej komendy zatelefonował mężczyzna, który zgłosił zabójstwo kolegi. Mieszkaniec Jelnej twierdził, że złoki ukrył w lesie.
Policjanci szybko udali się we wskazane miejsce. Okazało się, że zgłaszający 55-latek był kompletnie pijany. Na miejscu nie było żadnych śladów zbrodni. Mężczyzna nadal twierdził jednak, że jego znajomy nie żyje. Podawał jego dane, ale te nie istniały w bazie.
Mundurowi wpadli jednak na trop mężczyzny, który miesza w tej samej miejscowości i nosi nazwisko podobne do tego, które podawał 55-latek. Postanowili pojechać do jego domu. Okazało się, że trop był słuszny, a żadnych ofiar na szczęście nie ma:
- Udali się do jego miejsca zamieszkania, gdzie uzyskali informację, że jest cały i zdrowy. Ponadto ustalili, że zgłaszający był u niego poprzedniego dnia, ale ponieważ był pijany, został wyproszony z posesji - wyjaśniają policjanci.
Ostatecznie 55-latek przyznał, że wezwał policję bezpodstawnie. Za taką interwencję odpowie teraz przed sądem:
"Policjanci przypominają, że 112, 997, 998, 999 to numery alarmowe i każde zgłoszenie dotyczące zagrożenia życia i zdrowia ludzkiego jest traktowane poważnie i wymaga podjęcia szybkich i zdecydowanych działań w celu ratowania drugiego człowieka znajdującego się w sytuacji zagrożenia. Ponadto, zaangażowanie służb do fikcyjnego zgłoszenia powoduje, że w tym czasie nie mogą one być w miejscu, gdzie tej pomocy rzeczywiście ktoś może potrzebować".