Do odkrycia gwoździ w drzewach doszło miesiąc temu w Bieszczadach, ale ze względu na trwające w tej sprawie policyjne dochodzenie dopiero teraz informacja została upubliczniona. Jak powiedział Osiecki, na początku lipca do Nadleśnictwa Lutowiska wpłynął wniosek Inicjatywy Dzikie Karpaty o odstąpienie od ścięcia dwóch drzew. Jak podkreślił nadleśniczy, w pobliżu opisanych we wniosku dwóch drzew, leśnicy odkryli cztery drzewa ponabijane gwoździami, które miały zostać wycięte.
Bieszczady. Gwoździe w drzewach przeznaczonych do wycięcia
W każdym z drzew było od kilku do kilkunastu sztuk gwoździ, na wysokości od ok. 20 cm do 1 m 40 cm. Ponadto widoczne były ślady po próbach usunięcia "kropek" z drzew.
– Te cztery drzewa były przeznaczone do ścięcia w tym roku. Przed rozpoczęciem ścinki robi się tzw. otwarcie powierzchni. Sprawdza się, czy wszystko jest zgodne z zasadami BHP, wywiesza się tablice informacyjne itd. Podczas inspekcji leśnicy na szczęście znaleźli te drzewa z gwoździami – dodał.
Nadleśniczy z Lutowisk oskarża ekologów. Śmiertelne zagrożenie dla pracowników tartaku
Osiecki przyznał, że taka sytuacja jest bardzo niebezpieczna, bo jeśli "na powierzchnię" weszliby pilarze i nie zauważyliby tych drzew, mogłoby dojść do urwania prowadnicy piły, co mogłoby doprowadzić do wypadku. - Po drugie te gwoździe stanowiły śmiertelne zagrożenie dla osób, które pracują w tartaku – dodał. Osiecki podkreślił, że pierwszy raz w swojej karierze ma do czynienia z taką niebezpieczną sytuacją.
- Wielokrotnie mieliśmy interwencję od ekologów, żeby nie wycinać jakiś drzew i, jeśli nie zagrażały one bezpieczeństwu, czy z innych potrzeb nie musiały być usuwane, nie zostawały ścinane. Zresztą te dwa drzewa, które wskazali aktywiści z Inicjatywy Dzikie Karpaty, nie zostaną ścięte – powiedział.
Na czym polega tree spiking?
Osiecki zaznaczył, że metoda wbijania gwoździ w drzewa nazywana jest tree spiking i jest rozpowszechniana przez skrajnych aktywistów. Opisują oni techniki "nakłuwania drzew", polecają sprzęt i konkretne rodzaje gwoździ, a nawet radzą, jak zacierać ślady i nie dać się złapać. Metalowe pręty czy gwoździe wbite w drzewo mają na celu uszkodzenie ostrza lub silnika piły mechanicznej. Gwoździe nabijane w wyższych partiach pnia mają za zadanie zniszczenie maszyn tartacznych stosowanych przy późniejszej obróbce drewna.
Tego typu proceder jest tak niebezpieczny, że rząd Stanów Zjednoczonych już w 1988 r. wprowadził ustawę dotyczącą jego zwalczania, a formę takich "protestów" uznał wprost za ekoterroryzm. Nadleśniczy przyznał, że nie wie, kto personalnie może stać za taką formą "protestu", ale tych ludzi nazywa ekoterrorystami.- Mam nadzieję, że sprawców ujawni policyjne dochodzenie – powiedział.
Jak powiedział we wtorek Bartosz Wilk z zespołu prasowego podkarpackiej policji, zgłoszenie w tej sprawie zostało przyjęte i policjanci z Ustrzyk Dolnych prowadzą postępowanie w tej sprawie.