Jego "apetyt" jest coraz większy. Złodziej cateringu na rzeszowskim osiedlu nie odpuszcza
Problem, który był uporczywy, staje się jeszcze bardziej poważny. Kilka dni temu pisaliśmy o mężczyźnie, który grasuje po osiedlu przy ulicy Witolda w Rzeszowa. Kamery monitoringu zarejestrowały, jak przemieszcza się on po trzech blokach znajdujących się w okolicy, w poszukiwaniu dostarczanego cateringu. Traktuje go jak swój, zabiera i opuszcza osiedle. Robi to w określonych godzinach, zna kody otwierające drzwi wejściowe. Najprawdopodobniej to także on stoi za niszczącymi windę napisami, które w ostatnim czasie pojawiają się regularnie.
Gdy ostatnio kontaktowaliśmy się z policją, nie miała ona żadnych informacji w tej sprawie, a konkretnie nie wpłynęło do niej żadne zgłoszenie. Teraz to się jednak zmieniło. Mieszkańcy poinformowali służby o swoich podejrzeniach. Aby jednak potencjalny sprawca został ukarany, potrzebne są konkretne dowody. Policja nie będzie patrolować osiedla, mężczyzna musi najpierw zostać złapany na gorącym uczynku, co da niepodważalne dowody. A to oznacza, że działać muszą poszkodowani, którym znika jedzenie.

Dziwne zachowanie podejrzanego mężczyzny
Ostatnio, a konkretnie w nocy ze środy na czwartek, mężczyzna znów został przyłapany przez kamery. Pojawił się na osiedlu w okolicach północy i wychodził z bloku z workami z jedzeniem. Na ciekawą, ale jednocześnie dosyć niepokojącą rzecz zwrócił uwagę jeden z mieszkańców, który widział mężczyznę kilka godzin po tym, jak penetrował piętra w poszukiwaniu jedzenia.
Jak słyszymy, był widziany nie na samym osiedlu, ale w jego okolicach. Uwagę mieszkańca zwróciło dziwne zachowanie. Mężczyzna szedł w deszczu - bez butów. W ręce trzymał reklamówkę z jedzeniem, a z głośników telefonu słychać było głośną muzykę. Co istotne, szedł w kierunku wspomnianego osiedla, a więc prawdopodobnie udawał się na drugą turę przechadzki zapewniającej mu darmowe jedzenie. - Nie zachowywał się normalnie - słyszymy.
Problem ze znikającym cateringiem przy ulicy Witolda to jednak nie jest świeży problem. Na tajemniczo ulatniające się paczki mieszkańcy zwracali uwagę już dużo wcześniej. Zasadne jest pytanie, czy za wszystkimi tego typu zdarzeniami stoi ta sama osoba.