Zastanawialiśmy się nad tym od dawna. Tadeusz Sznuk rozwiał wszystkie wątpliwości
Teleturniej „Jeden z dziesięciu” od wielu lat przyciąga widzów przed ekrany telewizorów. Program ma swoje wierne grono odbiorców, ale wciąż przybywają także nowi fani. W tym roku obchodzony będzie jubileusz 30-lecia obecności na antenie Telewizji Polskiej. O programie znów zrobiło się głośno kilka miesięcy temu, gdy rekordowy wynik w finale osiągnął Artur Baranowski. Zwycięzca odpowiedział na wszystkie pytania.
Wierni widzowie, którzy śledzą wszystkie serie prowadzonego przez Tadeusza Sznuka teleturnieju, od dłuższego czasu zastanawiają się, co znajduje się w podarunkach, które otrzymują zwycięzcy poszczególnych odcinków. No właśnie, co tam właściwie jest? Do tej pory, oprócz ekipy programu i oczywiście finalistów, nie wiedział tego nikt.
Na koniec odcinka, w studiu, gdzie nagrywany jest program, pojawia się asystentka prowadzącego. Od dłuższego czasu rolę tę pełni Sylwia Toczyńska. Uczestnicy otrzymują od niej torebki z podarunkami. A co jest w środku? Na to pytanie odpowiedział sam Tadeusz Sznuk. Dziękując finalistom piętnastego odcinka 135. serii programu, nestor teleturnieju zdradził tę tajemnicę.
Te pamiątki, ponieważ państwo pytają ciągle, to eleganckie zegarki – powiedział Tadeusz Sznuk.
Ale to niejedyne nagrody, na jakie mogą liczyć najlepsi uczestnicy. Jak zaznaczył Sznuk, oprócz zegarków, wręczane są także nagrody pieniężne, które jednak przekazywane są już poza kamerami. Zwycięzca odcinka eliminacyjnego otrzymuje 5 tysięcy złotych, a także pobyt w luksusowym hotelu dla dwóch osób. Zwycięzca wielkiego finału może natomiast cieszyć się z kwoty 40 tysięcy złotych. Pieniądze wędrują również do osoby, która zgromadzi największą liczbę punktów. Ona dostaje 10 tysięcy złotych.
ZOBACZ: NAJLEPIEJ PŁATNE ZAWODY, DO KTÓRYCH NIE POTRZEBA CI STUDIÓW