Każdy, kto rano szedł w kierunku rzeszowskiego ratusza i przechodził obok zielonego skweru Górskiego, bez wątpienia natknął się na piętrzącą się górę piany, która prosto z fontanny wylała się na chodnik. Gdy jedni przechodnie stukali się w głowę, inni wyciągali telefony i pstrykali zdjęcia. Bąbelkowym żartem szybko zainteresowali się miejscy urzędnicy, którzy na miejsce wysłali ekipę sprzątającą. Tam złapano za miotły i szufelki. Wszystko po to, aby jak najszybciej oczyścić fontannę.
CZYTAJ TAKŻE: Nagi mężczyzna straszy grzybiarzy. Na twarzy ma tylko karnawałową maskę
Jak to się stało, że piana zalała miejską atrakcję?
Wersje na ten moment są dwie. Albo ktoś z samego rana wlał do zbiornika płyn do mycia naczyń. Jest też druga możliwość - ktoś postanowił wykąpać w fontannie psa. Jedno jest pewne, jeśli urzędnikom nie uda się ustalić żartownisia, za psikusa z pianą będą musieli zapłacić wszyscy.
- Tego typu zdarzenia nie są obojętne dla wyposażenia, przede wszystkim dla dysz, dla instalacji, które są odpowiedzialne za wytryskiwanie wody. Czasami dochodzi do uszkodzeń, które trzeba naprawić. I jeśli sprawcy nie uda się ustalić, za uszkodzenia trzeba będzie zapłacić z pieniędzy nas wszystkich - wyjaśnia Artur Gernand z rzeszowskiego ratusza.
Urzędnicy mają nadzieję, że oczy rzeszowskiego monitoringu wypatrzyły żartownisia i że szybko uda się ustalić kto stoi za bąbelkowym przekrętem.