Przykuty do drzewa pies wrócił do właściciela. Sprawa budzi kontrowersje w gminie Bojanów
W niedzielę w lesie w miejscowości Przyszów na Podkarpaciu grzybiarze znaleźli psa przykutego do drzewa łańcuchem. Zwierzę było wychudzone, przerażone i pozbawione opieki. Na miejsce wezwano policję, a pies został odebrany przez lekarza weterynarii współpracującego z gminą Bojanów.
Jak poinformowało Przytulisko Psia Przystań, następnego dnia pies miał rzekomo „podkopać się” pod gminnym kojcem i wrócić do właściciela. Organizacja podkreśla, że decyzją wójt gminy zwierzę nie zostało odebrane ponownie, co według nich stanowi złamanie ustawy o ochronie zwierząt i naraża psa na dalsze cierpienie. Przytulisko zapowiedziało kroki prawne i złożenie zawiadomienia do prokuratury.
Jak mówiła w rozmowie z Radiem Eska wójt gminy Bojanów, Agnieszka Kobylarz, pies został początkowo przewieziony do weterynarza, a następnie na teren gminnej oczyszczalni ścieków – miejsca tymczasowego dla zwierząt oczekujących na dalszą opiekę lub adopcję. W czasie tej procedury pies miał uciec i wrócić do właściciela. Wójt podkreśliła, że w sprawie prowadzone są czynności policji, a informacje publikowane w mediach społecznościowych nie zawsze odzwierciedlają faktyczny przebieg zdarzeń.
Rozmawiałam wczoraj z właścicielem tego psa i otrzymałam informację, że pies najzwyczajniej uciekł do lasu i zaplątał się wokół drzewa, bo był pewnie na łańcuchu. Mogę się opierać tylko na tej informacji - zaznacza Agnieszka Kobylarz.
Przytulisko Psia Przystań zauważa, że właściciel psa, posiada także inne zwierzęta. Czy gmina przeprowadziła kontrolę warunków, w jakich przebywają?
- Sprawa jest dość świeża i jeszcze do tej pory takie czynności nie były podejmowane - podkreśla wójt. Jak dodaje, - na pewno sprawie będziemy się przyglądać i reagować. Ja już byłam przesłuchiwana przez policję, więc sprawa jest w toku.
W sprawie przyjęte zostało zawiadomienie i prowadzone są czynności. Przesłuchujemy świadków - mówi st. asp. Małgorzata Kania ze stalowowolskiej policji.
