Śmierć po zjedzeniu zatrutej galarety
Regina S. i Wiesław S. w piątek 25 kwietnia drugi raz stanęli przed sądem. Chodzi o sprawę zatruć spowodowanej wyrobami wędliniarskimi ich produkcji. Z ustaleń prokuratury wynika, że małżeństwo hodowało trzodę chlewną dla podreperowania budżetu domowego, wyrabiali z niej wędliny i produkty garmażeryjne, które następnie sprzedawali na targowisku w Nowej Dębie.
Pierwsze informacje o zatrutej galarecie pojawiły się w mediach 17 lutego 2024 roku. Po informacji, że w szpitalu zmarł 54-letni obywatel Ukrainy Jurij N., który zjadł galaretę wieprzową kupioną na targowisku w Nowej Dębie policja zatrzymała małżeństwo spod Mielca.
Ich wyrobami zatruły się także dwie inne osoby: 67- i 72-latka, które trafiły do szpitali. Po medialnych doniesieniach na policję przyszły jeszcze dwie osoby, które kupiły wyroby na targowisku w Nowej Dębie.
Małżeństwo w maju usłyszy wyrok
W piątek 25 kwietnia 2025 roku w Sądzie Rejonowym w Tarnobrzegu odbyła się druga rozprawa dotycząca tej sprawy sprzed ponad roku. Na ławie oskarżonych zasiadło małżeństwo, które sprzedawało domową galaretę mięsną na targowisku.
Na dzisiejszej rozprawie zostali przesłuchani pozostali świadkowie zawnioskowani w akcie oskarżenia. Sąd zamknął przewód sądowy, prokurator wygłosił mowy i sąd odroczył wydanie wyroku do 9 maja na godzinę 9:00 – powiedział nam prok. Andrzej Dubiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.
Galareta zatruta azotynem
Po kilku tygodniach od zdarzenia biegli patomorfolodzy wydali opinię, że bezpośrednią przyczyną zgonu 57-letniego mężczyzny było zatrucie azotynem. Te wnioski pokrywały się z badaniem zatrutej galarety, w której biegli wykryli azotyn w stężeniu toksycznym dla człowieka, ponad 100-krotnie przekraczającym dopuszczalne normy.
ZOBACZ: Zakaz fotografowania. W tych miejscach na Podkarpaciu nie będzie można robić zdjęć?