Kinga Dereniowska: Podczas koncertu, który odbył się na Festiwalu TRANS/MISJE usłyszeliśmy sporo piosenek Kayah. Czym cię ta wokalistka inspiruje? Było widać, że świetnie odnajdujesz się w jej repertuarze.
Gaba Janusz: Piosenki Kayah mają w sobie coś, co mnie porusza. Słucham jej od dziecka. Myślę, że jest moim wzorem i wyznacznikiem tego, jaką chciałbym tworzyć muzykę. Ona tworzy muzykę popularną, ale na wysokim poziomie. Czerpie z wielu zakątków świata i tafia do każdego. Wszyscy ją znają.
To ciekawe, bo twoje autorskie utwory z płyty „Chwile, które znasz” są raczej melancholijne i spokojniejsze.
Tę płytę napisałam dość dawno. Pracowałam nad nią w 2014 roku, wydałam ją dwa lata później. Byłam wtedy w takim miejscu, że czułam się zamknięta w sobie. Nie miałam w sobie odwagi, żeby tak szaleć na scenie. Podobało mi się to u innych artystów, ale sama tego nie robiłam.
Przeszłaś więc ogromną przemianę.
Tak, dlatego myśląc o tych utworach, które znajdą się na drugiej płycie, będą one dużo śmielsze.
Wyszłaś na scenę, jakbyś była u siebie.
Bo byłam (śmiech). Kiedyś brakowało mi pewności siebie. Może też doświadczenia? Na pewno z wiekiem dojrzałam. W międzyczasie urodziłam dwójkę dzieci, to też mnie zmieniło.
Bycie matką wpływa na twórczość?
Staram się być taką kobietą i artystką, która pewnie kroczy przez życie. Jak mnie na co dzień obserwują moje dzieci, to fajnie jest być dla nich wzorem. Mieć zdanie na każdy temat i nie bać się o nim mówić. To się przekłada na twórczość. Zmieniłam się jako osoba. Dojrzałam. Jak wspominam sobie, jaka byłam na studiach, wtedy powstawała moja debiutancka płyta, widzę dziewczynę, która szukała siebie. Ten etap w życiu ma to do siebie, że nie do końca masz odwagę, aby stanąć i mówić o sobie głośno. Jednak ta melancholia i mój sentymentalizm będzie jednak czuć na mojej nowej płycie i nowych kompozycjach.
Jaka będzie ta nowa płyta? Kiedy będziemy mogli jej posłuchać?
Piosenki są napisane. Odważyłam się napisać je samodzielnie. Na pierwszej płycie prawie wszystkie teksty pisała mi moja przyjaciółka. Dlatego nadchodzące wydawnictwo będzie bardziej moje i o mnie. Teksty są dużo odważniejsze. Traktują o szukaniu sensu życia. Zadawaniu sobie egzystencjalnych pytań. Czy Bóg istnieje? Dużo tekstów napisałam, jak zaczęła się wojna w Ukrainie. Chciałam doszukać się w tym sensu. Miałam też kilka momentów załamania. Dlatego w tych tekstach chcę przekazać słuchaczom, że mogą sobie pozwolić na chwile słabości. I że z tego wyjdziesz i będzie lepiej. Płyta będzie o problemach ludzkości, ale dająca też nadzieje, że będzie dobrze. Damy radę. Każdy człowiek ma swoje burze. Ja też je miałam, ale nie miałam odwagi o nich mówić. Teraz myślę sobie, że z mojej burzy ktoś skorzysta i poczuje, że nie jest w tym sam.
Jak wybierałaś piosenki na koncert na Festiwalu TRANS/MISJE?
Moje pierwsze piosenki miały bardzo poetyckie teksty, Na Festiwalu TRANS/MISJE słuchacze są bardzo wyczuleni i nawet czekają na bardziej skomplikowane teksty z głębokimi metaforami. Nie mogłam sobie odmówić tego, żeby nie zagrać tych swoich autorskich utworów, ale jednak przewodziła Kayah i atmosfera zabawy, tańca i Bałkanów. Piosenki z koncertu są o niespełnionej, tragicznej miłości. Często zgorzkniałe. Zarówno te moje utwory, jak i Kayah.
Czyli klasycznie. Artysta, aby napisać dobry utwór, musi cierpieć.
To jest chyba nieodłączna część wszystkich twórców. Jeżeli masz przemyślenia i idziesz przez życie, zastanawiając się nad nimi i sobą samym, to przekuwa się w twórczość. Myśli krążą wokół siebie i musisz chwycić ten moment i przelać go w tekst. Nawet te moje złe momenty zaczęłam przekuwać w utwory. To była moja terapia. Nie chodziłam do lekarza, ale kiedy zaśpiewałam sobie o problemach, to okazało się, że je w ten sposób przepracowałam.
Co byłoby dla ciebie spełnieniem marzeń?
Chciałabym, napisać takie piosenki, żeby ludzie je znali. Aby były dla nich rodzajem terapii. Marzę, aby zagrać taki koncert, gdzie publiczność śpiewa moje piosenki.
Tego ci życzę!