Aż dziewięciu zawodników. Z tak licznej grupy nie mógł skorzystać trener Daniel Myśliwiec przed dzisiejszym meczem. W kadrze zabrakło między innymi Patryka Małeckiego, Bartosza Wolskiego, czy Marcela Kotwicy.
Stal mogła wyjść na prowadzenie już w pierwszej minucie meczu, jednak w dobrej sytuacji Andreja Prokić strzelił ponad poprzeczkę. Chwile później odgryźli się przyjezdni – indywidualnym rajdem popisał się Juan Franco, ale jego strzał zatrzymał się na bocznej siatce Wiktora Kaczorowskiego.
Po tej akcji ekipa gości poczuła krew i zaczęła swojej szansy na bramkę. W 18. minucie świetną interwencję zanotował Wiktor Kaczorowski, który zatrzymał strzał z dystansu. Potem jednak do głosu doszli gospodarze. Damian Michalik zdecydował się na strzał z ponad 20 metrów i piłka po nieudanej interwencji bramkarza Pogoni odbiła się od słupka i wpadła do bramki. Przed przerwą świetną szansę miał jeszcze Ramil Mustafaev, ale w sytuacji sam na sam minimalnie przestrzelił.
Początek drugiej połowy to mocne otwarcie ze strony Stali. Po dośrodkowaniu z rzutu różnego piłka trafiła pod nogi Dominika Marczuka, który mocnym strzałem z dystansu pokonał Halucha. Druga bramka mogła podłamać ekipę przyjezdnych. Nic bardziej mylnego. Pogoń ruszyła mocno do ataku, ale brakowało skuteczności, chociaż po jednym strzale piłka odbiła się od poprzeczki.
Dobrze rozegrana końcówka spotkania
Stal w ostatniej fazie meczu nastawiła się na grę w obronie i szukała szansy w kontratakach. I to się mogło udać. Andreja Prokić urwał się na prawym skrzydle, wystawił piłkę Maciejewskiemu, który fatalnie spudłował na pustą bramkę. Sytuacja szybko się zemściła – złe wybicie z autu i Franco w sytuacji sam na sam pokonał Kaczorowskiego. Pogoń złapała bramkowy kontakt i zanosiło się na nerwową końcówkę.
Na szczęście podopieczni Daniela Myśliwca pokazali, że gotowi są do gry na wyższym poziomie i nie dali się wciągnąć w nerwową i szarpaną grę w końcówce. Stal mądrze utrzymywała się przy piłce i nie dała dojść do głosu przyjezdnym. W doliczonym czasie gry, przy odrobinie szczęścia, piłkę do bramki skierował jeszcze Olejarka i postawił mocną kropkę nad „i”.