Przed meczem wszystko ułożyło się po myśli Stali. Motor Lublin stracił punkty w starciu z Chojniczanką Chojnice i wszystko było w rękach i nogach rzeszowian. Żeby rekordowo szybko zapewnić sobie awans na zaplecze Ekstraklasy, ekipa dowodzona przez Daniela Myśliwca musiała przy swojej publiczności wygrać z – również aspirującym do awansu – Ruchem Chorzów.
Od pierwszego gwizdka, w mecz lepiej weszli przyjezdni. Stal schowała się na swojej połowie i czekała na dogodne okazje. Te szybko się pojawiły, bo w 11. minucie pierwszą groźną akcję Małeckiego, w ostatniej przerwał chwili Zubkov. Swoje umiejętności kilkukrotnie pokazywał również bramkarz Ruchu, który był zmuszony do wysiłku po próbach Małeckiego, Prokicia, Marczuka, czy Michalika. Jednak do przerwy kibice zgromadzeni na stadionie przy Hetmańskiej bramek nie zobaczyli.
Druga połowa to zdecydowanie lepsza gra Ruchu, jednak konstruowane przez „Niebieskich” akcje były rozbijane przez defensorów Stali. Do czasu. W 65. minucie nie zdołali jednak zatrzymać wychodzącego Szczepana, który umieścił piłkę w siatce i wyprowadził przyjezdnych na prowadzenie.
Chwilę później przed szansą na wyrównanie stanął Małecki, ale znowu górą w starciu z byłym reprezentantem Polski, był bramkarz Ruchu. Co gorsze. Kilka minut później tablica wyniku pokazywała już 0:2. Nieodpowiedzialna strata Marczuka doprowadziła do rzutu rożnego, a z tego bramkę dla przyjezdnych zdobył Konrad Kasolik. Stal stać było tylko na honorowe trafienie Kacpra Sadłochy, który chwilę później zameldował się na boisku.