To nie była pierwsza taka interwencja w tym miejscu. Inspektorzy OTOZ w domu, w którym prowadzona była „hodowla” kotów byli już trzeci raz w przeciągu miesiąca. Za pierwszym razem zabrano 16 kociąt i zabrano je do klinik weterynaryjnych. W czasie drugiej inspekcji zabranych zostało 48 zwierząt. Ich stan również wymagał leczenia. Ostatnia wizyta przeszła najśmielsze oczekiwania, bo zabranych zostało 77 kotów.
- Ta hodowla wyglądała tragicznie, przeraził nas wygląd tego domu. Wszędzie były widoczne ślady kocich odchodów. Fetor był nie do wytrzymania. W życiu nie spodziewaliśmy się, że tam będzie jeszcze tyle kotów. Były poukrywane w szafach, meblach kuchennych, tapczanach, na strychu, praktycznie wszędzie gdzie się dało - mówi Mówi Edyta Pisula, inspektor OTOZ Animals z Sanoka.
Większość kotów, które zostały zabrane z hodowli i przebadane przez weterynarzy jest w złym stanie. Istnieje u nich podejrzenie białaczki, chłoniaka. Wszystkie mają powiększone węzły chłonne, przewlekłe zapalenie jelit, katar, pchły i są zarobaczone. Obecnie są leczone w klinikach w Rzeszowie, Ropczycach, Krośnie oraz Lesku.
CZYTAJ TAKŻE: Uwaga na czad! Podkarpaccy strażacy przypominają o niebezpieczeństwie
Co czeka właścicieli „hodowli”?
- Policjanci na miejscu prowadzili przeszukania pod kątem ujawnienia śladów, które mogłyby wskazywać na to, że pod tym adresem dochodzi do znęcania się nad zwierzętami. Funkcjonariusze sporządzili dokumentacje i przesłuchali świadków. W tej sprawie zostało wszczęte postępowanie. Jest to postępowanie „w sprawie”, a nie „przeciwko” konkretnej osobie, dlatego na razie nie można mówić o tym, że komukolwiek zostaną przedstawione zarzuty - tłumaczy podkomisarz Piotr Wojtunik z jasielskiej policji.
Na stronie pomagam.pl OTOZ Animals zbiera środki na pokrycie kosztów diagnostyki, leczenia, pobytu w lecznicy oraz wyżywienie uratowanych kociaków.