Ta scena kleintom jednego ze sklepów w Tarnobrzegu na pewno na długo pozostanie w pamięci. W miniony weekend na zakupach pojawił się 40-latek, który odbywał przymusową kwarantannę z powodu powrotu z zagranicy. Być może taki wybryk uszedłby mu płazem, ale mężczyzna postanowił głośno dać o sobie znać:
- Z przekazanych informacji wynikało, że w sklepie zachowywał się agresywnie, zaczepiał klientów, kaszlał na nich i głośno mówił, że jest zakażony koronawirusem - informuje KMP Tarnobrzeg.
Mundurowi nie musieli długo szukać awanturnika. Kiedy przybyli na miejsce, ten jeszcze siedział przed sklepem. Okazało się, że ledwie trzyma się na nogach - alkomat wskazał 3,23 promila alkoholu w jego organizmie. Mężczyzna nawet w obecności policji wykrzykiwał, że jest chory, dlatego zapadła decyzja, że wytrzeźwieje w areszcie.
40-latkowi grozi teraz surowa kara:
- Policjanci o każdym przypadku złamania kwarantanny, informują służby sanitarne oraz kierują wnioski do sądu za wykroczenie, za które grzywna może wynieść nawet 5 tys. zł. Inspektor sanitarny za nieprzestrzeganie kwarantanny może nałożyć karę do 30 tys. zł - wyjaśniają policjanci.
Dodajmy, że złamanie kwarantanny to ogromna nieodpowiedzialność. Narażamy wówczas zdrowie i życie każdej napotkanej osoby.