Wybory samorządowe 2024. Rozmowa z kandydatem Waldemarem Szumnym
W studiu Radia Eska Rzeszów gościliśmy pięciu kandydatów i jedną kandydatkę na urząd prezydenta Rzeszowa. Przypominamy, że o najważniejszy urząd w Rzeszowie ubiegają się: Andrzej Dziedzic, Konrad Fijołek, Janusz Niemier, Karolina Pikuła, Jacek Strojny i Waldemar Szumny. Zapraszamy na rozmowę z Waldemarem Szumnym.
Agata Jodłowska: Jak rozwiązać wg Pana problem korków w centrum Rzeszowa i na drogach dojazdowych do miasta? Czy jest szansa na bezpłatne parkingi wielopoziomowe w Rzeszowie?
Waldemar Szumny: Ten problem, o który pani redaktor pyta, jest i długotrwały. i złożony. Od wielu, wielu lat, tak naprawdę, od kiedy ja sięgam wstecz pamięcią - a już kilka kadencji w radzie jestem - to on narastał. Ciągle był problem z korkami, ale jest coraz większy w ostatnim czasie. Coraz trudniej przemieszczać się po mieście. Ja mieszkam w zupełnie innej części Rzeszowa niż pracuję, wiec też używam auta, korzystam z komunikacji miejskiej, która też nie jest punktualna, bo stoi w korkach autobus. Wprowadziliśmy jakiś czas temu jako Rada buspasy, ale one chyba nie do końca spełniają swoją rolę, czyli nie rozładowują korków. Nie widać, żeby przyśpieszały ruch.
Myślę, że tu powinniśmy zastosować kilka rozwiązań. Po pierwsze w większym niż do tej pory zachęcić ludzi do przejścia na komunikację miejską, żeby się przesiedli na MPK z własnych aut. Jak można to zrobić? Jest kilka sposobów - sprawdzonych i w Polsce, i Europie. Ja o tym będę też mówił w kampanii w programie i jeśli wygram, zostanę prezydentem to to wprowadzę od stycznia przyszłego roku.
Rozwiązanie, które jest trochę na wzór, analogiczne jak w Wiedniu. W Wiedniu funkcjonuje bilet 365, czyli kupuje się na początku roku bilet całoroczny za 365 euro, czyli średnio 1 euro dziennie wychodzi. Można jeździć wszystkim, całą komunikacją - tam jest metro. Tylko od razu mówię, jak ja mówię w Polsce, w Rzeszowie 365 to złotych, czyli złotówka dziennie, jeździsz, ile chcesz. W tej chwili eksperci przeliczają mi dokładnie, ile by to wymagało dopłat zwiększonych z budżetu miasta, więc na początku wprowadzimy to w mniejszej troszkę skali, a to da świetny efekt, bo w Wiedniu po krótkim czasie 2-3 lat prawie połowa wiedeńczyków wykupowała ten bilet. Bo to było bardzo atrakcyjne rozwiązanie. W Rzeszowie - proszę sobie przeliczyć - połowa mieszkańców, gdyby wykupiła, to po pierwsze byłby zastrzyk finansowy do budżetu - 365 razy 100 tys., bo połowa mieszkańców to wychodzi 36 i pół miliona. Ale przede wszystkim ludzie by chętniej jeździli komunikacją.
Tylko, że to nie jest jedyne rozwiązanie, bo trzeba usprawnić tę komunikację. Jednym ze sposobów jest wprowadzenie takich węzłów przesiadkowych, czy centrów przesiadkowych. Ja to widziałem w wielu miastach, np. w Katowicach. Wiele miast buduje takie węzły przesiadkowe. Jeśli ktoś dojeżdża do miasta, zostawia auto na obrzeżach, potem jest już komunikacja miejska, albo też inne warianty, rozwiązania. Można zrobić linie krótszymi. Można się przesiadać na jednym bilecie. Jest kilka sprawdzonych sposobów, które mam nadzieję pomogą rozładować korki. Ale też budowa obwodnic, budowa dróg, które to trasy nowe wyprowadzą ruch z miasta, albo mówiąc inaczej, nie będą wprowadzać go do miasta. Dzisiaj często, żeby przejechać z ze strony Łańcuta w stronę Baranówki część kierowców jeździ przez miasto. Jeśli byłyby lepsze obwodnice Rzeszowa, lepiej domknięte tym pierścieniem - o czym też będę mówił w kampanii - to też tranzyt by przejeżdżał obok miasta i mniejszy ruch samochodów w mieście automatycznie zmniejszyłby korki. Zaproponuję tu kilka rozwiązań.
A.J.: Wracając do biletów - czy ceny biletów na ten moment zachęcają do tego aby kursować autobusami?
W. Sz.: Nie. Absolutnie nie. Ja - zresztą tak jak cały klub Prawa i Sprawiedliwości, w którym jestem - od początku głosowaliśmy przeciwko tym cenom, bo one są tragicznie wysokie. Mówiliśmy to na sesjach. Ja na sesji, gdy ten temat był dyskutowany... Nie mogę do końca tego zrozumieć, dlaczego my mamy z jednej strony tak: jako miasto podnosimy ceny za parkowanie, wydłużamy strefę płatnego parkowania, drogo jest zaparkować, wiec to jest niby zachęta, żeby zostawić samochód w domu i przesiadać się na MPK. Z drugiej strony cena biletu nie zachęca. To to jest rozwiązanie niespinające się jedno z drugim. Cena biletu ma zachęcać. Ma być na tyle korzystna, żeby ludzie chętnie jeździli. Mamy nowoczesny tabor, nisko czy nawet zeroemisyjne te autobusy, świetnie idziemy w tę stronę. Mamy rozwiązania, które nie zanieczyszczają powietrza. Jednocześnie wydaje mi się, że jest za mało rozwiązań zachęcających mieszkańców. Wysoka cena biletu nie zachęca. Ona zniechęca. Jest taki efekt w ekonomii - będą niższe ceny, to łącznie mogą być wyższe wpływy, bo więcej ludzi będzie kupować. Mniej będzie oszukiwań na zasadzie "jazda na gapę", bo jeśli cena nie będzie wysoka, to może ludzie będą więcej kupować, i globalnie więcej pieniędzy wpłynie wtedy ze sprzedaży biletów.
A.J.: Jakie działania należy podjąć, by w Rzeszowie jeszcze bardziej ożywić sport, kulturę i rekreację?
W.Sz.: To jest temat szeroki, bo dotyczy kilku ważnych obszarów. Sport, kultura, rekreacja - to są te działania tzw. miękkie, które poprawiają jakość życia, komfort życia, powodują to, że ludzie się lepiej czują, także zdrowotnie, ale też mają większy dostęp do kultury, czyli naprawdę każdy tego potrzebuje. Kilka rozwiązań tutaj też będę proponował.
Jeśli chodzi o sport w ogóle, jedno z rozwiązań, o których będę mówił, dotyczy większego usportowienia dzieci i młodzieży. Świetne rozwiązanie, też sprawdzone. Taką inspiracją dla mnie był raport NIK-u, który pokazywał, jak to niefajnie wygląda na WF-ie jak są to ostanie lekcje, gdzie ta młodzież niekoniecznie idzie na ten WF albo mniej chętnie. Możemy tutaj fajne rozwiązania zastosować, żeby do ruchu, do aktywności zachęcić dzieci, dzieciaki i młodzież zachęcać.
Jeśli chodzi o kulturę, moim pomysłem jest większe zaktywizowanie lokalnych twórców, artystów, lokalnych środowisk, tu miejscowych. Bardzo dużo tu jest tych pomysłów. Ja byłem ostatnio na spotkaniu społecznej rady kultury, gdzie jej członkowie sypali wręcz pomysłami i pytali dlaczego nie można tego, dlaczego nie można tamtego. Ja uważam, że to się da zrobić, np. przeznaczając zamiast ogromnej kwoty na jeden duży koncert, można podzielić ją na wiele mniejszych wspomagań, w formie dotacji, formie współorganizowania wydarzeń. To mogą być różne wystawy, koncerty, plenery.
Przede wszystkim to ma potrójny efekt. Po pierwsze aktywizacja lokalnego środowiska artystycznego. Po drugie ten odbiorca czerpie, więc jest to taka forma uduchowienia i obcowania z kulturą, ze sztuką, ale też trzeci efekt - wyławianie talentów. Mam pomysł jak to robić. Przy okazji będziemy wyławiać te perełki, dbać, pielęgnować. Później będziemy mogli się szczycić na arenie krajowej, europejskiej, czy nawet światowej. Mamy takie nazwiska w kulturze światowej, np. Wojciech Kilar, czy inne. To są ludzie, którzy wyszli z Rzeszowa. Tych talentów mogłoby być więcej, jeżeli byśmy troszeczkę inaczej wspierali kulturę. Mnie boli, że był kiedyś taki raport o wydatkach na kulturę w przeliczeniu na mieszkańca czy w procencie budżetu na kulturę - jesteśmy w nim nisko, na końcu wśród miast wojewódzkich.
A.J.: Jaki ma pan plan na edukację?
W.Sz.: Edukacja wymaga - tak jest system zorganizowany - dopłat. Nie da się utrzymywać samej subwencji oświatowej szkół, przedszkoli. Tak jest system skonstruowany, że na płacę i podstawowe wydatki raczej starcza samorządom ogólnie, ale na większy komfort, mniejszą liczebność klas, dodatki motywacyjne dla nauczycieli, stypendia itd., gmina, czy miasto Rzeszów musi dopłacać z budżetu własnego. Tak działa ten system. Być może kiedyś będzie zmieniony, bo samorządy, związek miast, polskich unia metropolii polskich już od dawna apelują żeby zmienić system finansowania oświaty w Polsce. Ale to jest przyszłość. Dzisiaj mamy tak skonstruowany, że miasto musi dopłacać. Teraz jest pytanie, w jaki sposób i na co dopłacać i oczywiście ile. W skrócie można powiedzieć tak - ja jestem matematykiem z wykształcenia i obserwuję m.in. w Lublinie wprowadzone różne formy dopłat do dodatkowych zajęć, korepetycje z matematyki, czy dla maturzystów. Różnie to miasta nazywają. To takie dodatkowe środki na wsparcie dla uczniów przed maturą. My w tym roku będziemy mieli w 9 liceum maturę międzynarodową - kiedyś nie było takiej opcji w Rzeszowie. Musimy w większym stopniu wspierać. Musimy wyławiać talenty. Podtrzymujmy edukację w Rzeszowie na wysokim poziomie. Wprowadzajmy nowe rozwiązania, które jeszcze pomogą dzieciakom.
A.J.: Czy należy wg Pana uporządkować przestrzeń miejską z myślą o potrzebach mieszkańców?
W.Sz.: Nie tyle należy, co to strasznie kuleje. Chaos urbanistyczny to nie jest linia obecnego prezydenta. To się kumulowało latami. Niestety, od dawna mówiliśmy - z różnych klubów, prawie wszyscy radni. To mieszkańcy zgłaszają, to jest logiczne, że jak ktoś mieszka na osiedlu szeregówek, czy domków i nagle mu tam bloki wyrastają, które nie były tam zaplanowane, to jest logiczne, że się będą ludzie oburzać i protestować. Do wszystkich radnych wtedy docierają sygnały. To jest logiczne, że to denerwuje. Tak nie powinno być. Za mało było w Rzeszowie pokrycia planami zagospodarowania przestrzennego, które określają co, gdzie, kiedy powstanie. Ktoś kupując działkę, czy budując się wg planu widzi, co będzie w najbliższym otoczeniu. My mamy około 16% pokrycia planami. Na tle dużych miast to jest bardzo mało. Teraz to przyśpiesza. Zwiększa się praca Biura Rozwoju miasta Rzeszowa. Wykonana w tym zakresie została duża praca jego pracowników. To wieloletnie zaniedbanie bardzo ciężko będzie nadrobić. Przede wszystkim jeśli koło domków, gdzieś wyrosły bloki, to nadrobienie nie może polegać na tym, że coś zniknie. Nadrobić, czyli na przyszłość tak chaotycznie nie budować.
A.J.: Jakie kierunki rozwoju powinien obrać Rzeszów w obecnej sytuacji polityczno-gospodarczej w kontakcie konfliktu w Ukrainie?
W.Sz.: Uważam, że powinniśmy zrealizować projekt hub Rzeszów. Nasz klub przygotował kiedyś ten temat, uchwałę. Rada głosowała za tym, więc uchwała jest podjęta. Hub Rzeszów to wykorzystanie tych przysłowiowych 5 minut. Rzeszów stoi przed ogromną szansą, dzisiaj od jakiegoś czasu Rzeszów jest na ustach całego świata.
Bardzo mocno powinniśmy zwiększyć dynamikę naszych działań. To da się właśnie zrobić - żeby wykorzystać tę szansę, żeby doprowadzić do rozwoju przedsiębiorczości, do tworzenia nowych, nowoczesnych, dobrze płatnych miejsc pracy. To jest promocja gospodarcza we współpracy z samorządem województwa i instytucjami centralnymi. To jest także ściąganie dużego biznesu, ale po to, żeby studenci, potem absolwenci, młodzi ludzie mogli pracować na nowoczesnych stanowiskach, dobrze wynagradzanych, żeby Rzeszów nie kojarzył się z płacą na poziomie minimalnej krajowej. Dzisiaj świat poszedł do przodu. Idźmy za nim. Nadążajmy. To da się zrobić. To trzeba bardzo dobrze rozplanować i wdrożyć w życie.
A.J.: Jaka jest pana wizja Rzeszowa za 5 lat?
W.Sz.: Za 5 lat, jeśli wygram tę prezydenturę, jeśli kandydaci z mojej drużyny zostaną radnymi - ale będę współpracować ze wszystkimi klubami, planuję tak robić - chciałbym żeby mieszkańcy Rzeszowa odczuli 3 elementy, że się zmieniły, poprawiły. Po pierwsze, że poprawiła się jakość życia codziennego, czyli zmniejszono pewne koszty, że się łatwiej, lżej żyje, a jednocześnie wzrósł komfort tego życia i jest mniej problemów codziennych. Po drugie, że się lepiej rozmawia. Ten dialog władza-społeczeństwo jest większy, że faktycznie jest więcej rozmów, że mieszkańcy współzarządzają naszym miastem - na tym mi bardzo zależy. Jestem mediatorem. Prowadziłem dużo mediacji. Wiem, jak to zrobić; to da się zrobić. I trzeci element - żeby po 5 latach modzi studenci, ale także seniorzy poczuli, że ich energia, aktywność, zapał są wykorzystywane, wspierane przez miasto i idzie to w dobrym kierunku, że naprawę marzenia rzeszowian faktycznie mogą być realizowane. To jest też moje marzenie i za 5 lat chciałbym być z tego rozliczany i podsumowany.
Nasz czas dobiegł końca, ogromnie dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.