Zbiórka ubrań

i

Autor: moe.haa/TikTok/Screen/Freepik Wrzucił buty z nadajnikiem GPS do kontenera. Chciał sprawdzić, jak działają zbiórki.

Informacje

Wrzucił buty z nadajnikiem GPS do kontenera. Influencer chciał sprawdzić, jak naprawdę działają zbiórki

2025-06-30 10:12

Oddał buty do kontenera Czerwonego Krzyża, ale wcześniej ukrył w nich lokalizator GPS. Influencer chciał sprawdzić, gdzie naprawdę trafiają rzeczy przekazywane „na pomoc potrzebującym”. To, co odkrył, zaskoczyło tysiące internautów i wywołało burzliwą dyskusję o tym, jak niekiedy działa dobroczynność w praktyce.

Influencer chciał sprawdzić, jak naprawdę działają zbiórki charytatywne

Niemiecki influencer Moe.Ha postanowił sprawdzić, co naprawdę dzieje się z rzeczami przekazywanymi do kontenerów Czerwonego Krzyża. W ramach swojego śledczego eksperymentu włożył do jednej ze skrzynek parę używanych trampek – razem z ukrytym w środku lokalizatorem GPS. Uzbrojony w technologię i ciekawość, chciał śledzić drogę, jaką pokonają jego “darowizny”.

To, co nastąpiło później, zaskoczyło influencera, ale nie tylko jego. Według odczytów GPS trampki przemierzyły blisko 800 kilometrów – opuściły Niemcy i dotarły przez Austrię, Słowenię i Chorwację, aż w końcu trafiły do niewielkiego miasta Cazin w Bośni i Hercegowinie. Tam znalazły się na półce lokalnego second-handu, oferowane za równowartość około 10 euro.

Gdy Moe.Ha odwiedził sklep osobiście, sprzedawczyni potwierdziła, że buty rzeczywiście pochodzą z Niemiec, choć nie wspomniała nic o tym, że były podarowane. Ten krótki, acz fascynujący łańcuch zdarzeń, trwający zaledwie kilka dni, poddał w wątpliwość działania systemu zbiórki odzieży. Czasami zamiast trafiać bezpośrednio do potrzebujących, lądują w zdecydowanie innych miejscach. 

Organizacja komentuje 

W odpowiedzi na nagłośnienie tej sprawy Czerwony Krzyż w Niemczech wyjaśnił, że rocznie zbiera od 70 do 80 tysięcy ton odzieży – z czego tylko około 10 % trafia bezpośrednio do potrzebujących. Reszta jest przerabiana na surowce wtórne (ok. 50 %) lub sprzedawana w second-handach – zarówno na terenie Niemiec, jak i poza ich granicami, co generuje środki finansowe na działalność organizacji: pomoc humanitarną, edukację, wsparcie seniorów i samotnych osób.

Eksperyment Moe.Ha wywołał burzę w mediach społecznościowych – wielu darczyńców poczuło się oszukanych. Pisali, że wpłacili na dobry cel, chcąc realnie pomóc ludziom, a nie zasilać hurtownie ubrań używanych. Z kolei przedstawiciele Czerwonego Krzyża tłumaczą, że model biznesowy, choć może wydawać się niejasny, pozwala na zbieranie funduszy niezbędnych do prowadzenia skomplikowanej, wielotorowej działalności charytatywnej.

Freak fighty i patostreamy. Jak wygląda świat influencerów? Jakub Wątor
Rzeszów Radio ESKA Google News