Więźniowie w szczerych słowach o Wigilii spędzonej za kratami
Zakład Karny w Rzeszowie to jedno z największych więzień w Polsce. Kary odbywają tu m.in. recydywiści, sprawcy przestępstw na tle seksualnym czy skazani stwarzający poważne zagrożenie społeczne. Zakład ma też oddziały typu półotwartego i otwartego.
Rzecznik Dyrektora Okręgowego Służby Więziennej w Rzeszowie mjr Maciej Słysz podkreślił, że dla przebywających w więzieniu święta Bożego Narodzenia są najtrudniejsze przez cały czas odbywania kary pozbawienia wolności. Bo to czas kojarzony z czymś miłym: z rodziną, wolnością, dzieciństwem, „z okresem, kiedy jeszcze żyli marzeniami i wierzyli, że je spełnią”.
Tutaj, za murami, każdy jest sam na sam ze sobą i swoimi myślami. Nie ma twardziela, który w te dni nie miałby tzw. doła. Nawet ci, którzy na co dzień są sztywni i wulgarni lub którym "wszystko lata", w te dni zazwyczaj nic nie mówią” – zauważa mjr Słysz.
Jak mówi, w zakładzie karnym cela mieszkalna ma swoje codzienne dźwięki, a życie, które się tu toczy, ma swój rytm, powtarzalne schematy. - Poranny apel, szum czajnika, grające radio, posiłki o stałych porach. Każdy dzień jest podobny do poprzedniego, każdy, tylko nie ten - 358. dzień roku – Wigilia – zaznacza major.
Potwierdzają to także więźniowie.
Jeden z osadzonych – 55-letni Marian (były przedsiębiorca), który od 2,5 roku przebywa w zakładzie karnym za przestępstwa finansowe, wspomina, że gdy trafił do więzienia, największym szokiem był dla niego trzask zamykanej kraty i drzwi.
- Po pierwszym oszołomieniu, przyszło następne – nadchodzące święta Bożego Narodzenia, Wigilia. Nie pamiętam, o czym wtedy myślałem. Czas dla mnie się zatrzymał – opowiada. Przyznaje, że bardzo bał się tego okresu, tych dni, które teraz będzie spędzać z dala od domu, rodziny, dzieci i żony. - Powoli zaczynało do mnie docierać, że będzie inaczej, że te święta muszę spędzić sam - dodaje.
Podobnie o pierwszej Wigilii za kratami opowiada inny osadzony – 44-letni Grzegorz, który odsiaduje karę m.in. za oszustwa i niezapłacone podatki. Jak podkreśla, dotychczas był przyzwyczajony do Wigilii w domu, spędzanej w gronie bliskiej i dalszej rodziny, łamania się opłatkiem, życzeń.
Było to coś, co przychodziło bardzo naturalnie. Nagle tego wszystkiego zabrakło – zaznacza. Pojawiły się także trudne pytania ze strony córki: „Dlaczego cię tato nie ma, w tym roku na Wigilii, co się stało, czy nas dalej kochasz?.
Trudne przeżycie i tęsknota za rodziną
Jak zapewniają osadzeni, Wigilia w więzieniu jest bardzo trudnym przeżyciem, gdy nie można się podzielić opłatkiem z najbliższymi, nie można im złożyć bezpośrednio życzeń, uściskać lub wspólnie odmówić modlitwy.
Tu nie ma takiego czegoś, jak dzielenie się opłatkiem czy składanie sobie życzeń. Nie ma (świątecznych) dań, nie ma rozmowy, wielu rzeczy, które są naturalne na wolności. Wigilie wyglądają bardzo podobnie: milcząco i smutno – zauważa Grzegorz.
Jak mówi, osadzeni unikają świąt, nawet rozmów o świętach i wszystkiego, co im przypomina dom i rodzinę, bo to może wywołać łzy, a nie chcą okazać słabości. - W więzieniu każdy przybiera jakąś maskę: twardziela, pozera, nieuczuciowego. Wigilia jest dniem szczególnym, większość myśli o bliskich, ale nie chce tego pokazać na zewnątrz. Unikamy tych świąt, jako oznaki słabości – wyjaśnia.
Wtóruje mu Marian, który potwierdza, że w celi na temat świąt generalnie się nie rozmawia, każdy unika tego tematu. - Tu każdy popatrzy na siebie: no święta, święta, ale każdy chce, żeby jak najszybciej minęły. A na wolności człowiek jest z rodziną, dziećmi – mówi.
Z kolei Bogdan, który w więzieniu spędził już jedenaście Wigilii, przekonuje, że dla niego ten dzień jest jak każdy inny, że nie zwraca na to uwagi. Ale jednocześnie przyznaje, że myśli wtedy o rodzinie, że chciałby być z bliskimi. - No i przychodzi smutek, rozgoryczenie, że się nie jest z tą rodziną, że jest się w takim miejscu, a nie innym. I człowiek myśli, żeby te święta jak najszybciej minęły - zaznacza.
Jak tłumaczą rozmówcy, negowanie tego święta przez więźniów jest dla większości z nich jedynym rozwiązaniem; tak naprawdę starają się w ogóle wymazać to święto z myśli. - Nie ma, bo siedzę w więzieniu - wyjaśniają.
Grzegorz wskazuje, że więźniowie różnie reagują na okres świąteczny: jedni spokojnie, inni bardziej emocjonalnie, a nawet agresywnie. Opowiada sytuację, gdy w radiu słychać było reklamę świąteczną i jeden z osadzonych w celi gwałtownie zażądał: „wyłącz to g…”, drugi miał łzy w oczach i chciał porozmawiać o świętach, a kolejny obwiniał wspólnika przestępstwa o to, że się znalazł w więzieniu.
Jak mówi, wśród osadzonych panują w tym czasie duże emocje, które tworzą mieszankę wybuchową, ale często „po zgaszonym świetle niejeden z osadzonych uronił łzę w poduszkę”. Przyznaje, że sam w ciemności wspomina święta w domu, rozmyśla, kto przyszedł na Wigilię, a kogo nie ma. - Żal i smutek, że zawiodłem bliskich, że nie ma mnie z nimi – dodaje Grzegorz.
Marianowi najbardziej brakuje przytulenia żony, dzieci, porozmawiania z nimi. - Myślami jestem z rodziną. Myślałem o tych Wigiliach, które były wcześniej, które przeżywaliśmy razem – wspomina.
Jak podsumowuje mjr Słysz, Boże Narodzenie to najbardziej rodzinne święta ze wszystkich świąt. - Jako dzieci spędzaliśmy je z rodziną. Rodziny osób przebywających w zakładach karnych są różne, ale czy rozłąkę przeżywają inaczej? – zapytał retorycznie.
Osadzeni przekonują, że się zmienili, ale – jak dodają - nie są w stanie cofnąć czasu, dlatego muszą odpokutować, ponieść karę za złe decyzje, złe wybory, za popełnione błędy.
Na zakończenie rozmowy wspólnie zaśpiewali zaintonowaną przez jednego z nich, kolędę „Wśród nocnej ciszy”.
ZOBACZ: Dawne świąteczne zwyczaje w Polsce