Wyniki zatrutej galarety z Nowej Dęby
Profesor Stanisław Winiarczyk, dyrektor Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach przekazał w rozmowie, że od dzisiaj dysponuje wynikami badań próbek mięsa, którym zajmowało się małżeństwo spod Mielca i było sprzedawane na targowisku w Nowej Dębie. Mięso zostało przebadane w kierunku azotynu sodu.
Przeprowadzone badania produktów mięsnych w kierunku azotynu sodu wykazały jego obecność w śladowych ilościach, które nie zagrażają zdrowiu i życiu człowieka. Natomiast w badaniach próbek galarety podejrzanej o wywołanie zatrucia pokarmowego wykazano obecność azotynu sodu na bardzo wysokim poziomie, toksycznym dla człowieka – powiedział nam prof. Stanisław Winiarczyk.
ZOBACZ: Na Podkarpaciu jest najwyższe bezrobocie w Polsce. W tych powiatach jest najgorzej
Nieznana substancja to czysty chemicznie azotyn
Prokuratura przekazała do badań także nieznaną substancję, którą zabezpieczono w domu małżeństwa.
Dodatkowo badanie nieznanej substancji dostarczonej przez prokuraturę w postaci białego proszku wykazało, że jest to czysty chemiczne azotyn, który prawdopodobnie mógł zostać przez przypadek omyłkowo dodany do galarety – mówi prof. Stanisław Winiarczyk.
Azotyn sodu jest stosowany w peklowaniu mięsa
Dyrektor Państwowego Instytutu Weterynaryjnego przekazał nam, że azotyn sodu stosowany jest zgodnie z przepisami w peklowaniu mięsa, a dopuszczalna ilość dodatku w procesie peklowania surowca mięsnego waha się od 100-150 mg na kilogram surowca.
Po procesie technologicznym, czyli w gotowym produkcie poziom azotynu obniża się do poziomu 20-50 mg na kg z powodu jego redukcji i wiązania się z innymi składnikami mięsa. Są to wartości bezpieczne dla zdrowia człowieka – wytłumaczył.
Badanie galarety wykazało stężenie od 16 tysięcy do 19 tysięcy miligramów na kilogram produktu.