Pryszczyca wywoła ogromne straty.

i

Autor: Hubert Hardy/REPORTER

ROZMOWA

Potężne miliardowe straty i załamanie dla branży. Pryszczyca to olbrzymie zagrożenie

2025-04-11 13:15

Pryszczyca wywoła potężne miliardowe straty. Hodowcy obawiają się wirusa i robią wszystko, aby zabezpieczyć się przed nim. - Wystarczyłoby kilka ognisk w Polsce, żeby zahamować eksport produktów mleczarskich i wołowiny. Byłoby to tragiczne – podkreśla Władysław Brejta, prezes największej hodowli bydła na Podkarpaciu i jednocześnie gospodarstwa położonego najbliżej granicy ze Słowacją. Potencjalne straty byłyby liczone w dziesiątkach miliardów.

Hodowcy obawiają się pryszczy

Władysław Brejta, prezes Zakładu Doświadczalnego Instytutu Zootechniki PIB na Podkarpaciu podkreśla, że pryszczyca jest jedną z najbardziej zakaźnych chorób zwierzęcych. Wirus przenosi się niezależnie od człowieka. - Może go przenosić wiatr, mogą go przenosić dzikie zwierzęta. Natomiast człowiek też może go przenieść i wektory przenoszenia to między innymi samochody, które wjeżdżają na zakład. Samochód, który przyjeżdża po mleko, samochody, które przyjeżdżają po zwierzęta, czy samochody, które przywożą paszę – wymienia Władysław Brejta. Jak sam zareagował na zagrożenie? 

Zamknięte wszystkie bramy, wjazd samochodów wyłącznie przez maty dezynfekcyjne, żadnego wpuszczania osób postronnych na zakład poza tymi, które muszą wejść – zaznacza prezes.

„Obawiam się ludzi, którzy chcą zarobić”

Władysław Brejta w rozmowie z naszą redakcją zdradził, że obawia się „ludzi, którzy chcą zarobić kilkaset złotych czy kilka tysięcy złotych”.

Próbują kupować na Słowacji tanio cielęta i przemycać je do Polski. I rolników, którzy próbują wykorzystać okazję, bo tanio sobie coś kupią – stwierdził Brejta. - Nie złapałem nikogo za rękę, ale wielce prawdopodobne, że ileś cieląt zostało przemyconych – podkreślił.

Wirus wywoła miliardowe straty. To zagrożenie dla miejsc pracy 

Potencjalne straty, gdyby wirus pryszczycy dostał się do Polski mogłyby być potężne.

Wystarczyłoby kilka ognisk w Polsce, żeby zahamować eksport produktów mleczarskich i wołowiny. Byłoby to tragiczne. Dlatego, że 80% wołowiny produkowanej w Polsce jest wysyłane poza kraj. 25% produktów mleczarskich jest wysyłane poza kraj. Jeżeli mówimy, jakie to są pieniądze, to są ogromne pieniądze. To jest około 25 miliardów w skali roku, czyli około 2 miliardy miesięcznie. To by zniszczyło cały polski rynek produktów mleczarskich i zniszczyłoby hodowlę bydła mięsnego. Także koszty byłyby dla nas gigantyczne. Za tymi dwoma miliardami miesięcznego eksportu kryją się dziesiątki tysięcy miejsc pracy, kryje się wiele milionów podatków – wylicza.

Władysław Brejta podkreślił, że jako „największe gospodarstwo, jeżeli chodzi o hodowlę bydła na Podkarpaciu, a jednocześnie gospodarstwem, które leży najbliżej granicy” doskonale zdaje sobie sprawę z zagrożenia.

Wszystko co możemy robić to robimy, żeby się zabezpieczyć przed tą chorobą – powiedział.

Rzeszów Radio ESKA Google News

Wojewoda Kubas-Hul o zabezpieczeniach na Podkarpaciu

W Polsce nie ma ani jednego ogniska chorobowego pryszczycy – podkreśliła w rozmowie z naszą redakcją Teresa Kubas-Hul, wojewoda podkarpacka. - Cały czas prowadzimy działania prewencyjne, odbywają się posiedzenia Wojewódzkiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego, całodobowe kontrole na przejściu granicznym w Barwinku, w Ożennej i w Radoszycach – dodała.

Samochody ciężarowe, które przewożą bądź przewoziły zwierzęta parzystokopytne są poddawane dezynfekcji. Na Podkarpaciu otworzony został także największy w Polsce magazyn epizootyczny.

Jesteśmy przygotowani do szybkiego reagowania na wypadek, gdyby ognisko chorobowe wystąpiło na terenie województwa podkarpackiego. W stanie podwyższonej gotowości pracują wojewódzcy i powiatowi lekarze weterynarii. Na bieżąco kontaktują się z rolnikami, którzy są hodowcami zwierząt parzystokopytnych – podkreśla wojewoda.

Odbywają się także spotkania i szkolenia, których zadaniem przybliżyć zagadnienia związane z pryszczycą. Do tej pory odbyło się 117 takich spotkań na Podkarpaciu.

Ta choroba nie zagraża życiu ludzkiemu, natomiast zagraża życiu zwierząt parzystokopytnych. Robimy wszystko, żeby nie dopuścić do tego, że wirus się przedostanie na obszar Polski – mówi Teresa Kubas-Hul.

Zapytana o możliwość zamknięcia granic odpowiedziała, że „na ten moment nie ma mowy”.