Policyjne kontrole z nietypowego miejsca. Czasami warto patrzeć w górę
Wprawdzie kierowcy, którzy przestrzegają obowiązujących na drodze przepisów nie powinni obawiać się kontroli policji, ale wszyscy wiemy, że na polskich drogach bywa różnie. Wciąż nie brakuje tych, którzy do zasad podchodzą z ogromnym dystansem. I wcale nie chodzi tu o dystans od jadącego przed nami samochodu. W ostatnim czasie funkcjonariusze coraz częściej korzystają z dosyć nietypowych metod kontrolowania zmotoryzowanych. Przepisy ciągle się zmieniają, ale wielu kierowców wciąż o tym nie wie. Może to ich słono kosztować.
W całym kraju policjanci kontrolują kierowców i coraz częściej ustawiają się w dosyć nietypowym miejscu. Mało kto spodziewa się kontroli na drogach szybkiego ruchu, ale te stają się coraz częstsze. I nie chodzi tutaj o jazdę nieoznakowanym radiowozem, tylko przyglądanie się poczynaniom kierowców prosto z wiaduktów. Urządzenia są na coraz wyższym poziomie technologicznym, a to pozwala na jeszcze dokładniejsze i bardziej szczegółowe sprawdzanie kierowców.
W tym przypadku niejednokrotnie kierowcy nawet nie wiedzą, że kontroluje ich policja. A to dlatego, że mało kto podczas jazdy patrzy w górę. Patrzymy przed siebie, aby nie doprowadzić do groźnej sytuacji. A policja, wykorzystując nowoczesną technologię, bardzo często drony lub laserowe mierniki, ustawia się na wiaduktach biegnących nad drogą i bacznie przygląda się wszystkim kierowcom.
Polecany artykuł:
Mandaty lecą z nieba? Policja ustawia się w nietypowym miejscu
Mundurowi na celownik biorą przede wszystkim kierowców samochodów ciężarowych i egzekwują obowiązujący od 1 lipca 2023 roku przepis. Kara za złamanie tego zakazu jest surowa. To tysiąc złotych i 8 punktów karnych.
Kierującemu pojazdem kategorii N2 lub N3 zabrania się wyprzedzania pojazdu samochodowego na autostradzie i drodze ekspresowej o wyłącznie dwóch pasach ruchu przeznaczonych dla danego kierunku ruchu, chyba że pojazd ten porusza się z prędkością znacznie mniejszą od dopuszczalnej dla pojazdów kategorii N2 lub N3 obowiązującej na danej drodze. Zakazu nie stosuje się do wyprzedzania pojazdów wykonujących na drodze prace porządkowe, remontowe lub modernizacyjne wysyłających żółte sygnały błyskowe – czytamy w kodeksie.
Znowelizowane w ubiegłym roku przepisy miały usprawnić sytuację na drogach szybkiego ruchu i zakończyć bardzo często obserwowane „wyścigi”, polegające na wzajemnym wyprzedzaniu się ciężarówek. Nie oznacza to jednak, że kontroli z wiaduktów nie muszą obawiać się kierowcy osobówek. Funkcjonariusze mogą sprawdzać, czy mamy zapięte pasy, czy nie rozmawiamy przez telefon, a także czy zachowujemy odpowiednią odległość od poprzedzającego nas pojazdu.
I to właśnie zachowanie bezpiecznego dystansu jest najczęściej sprawdzane jeśli chodzi o kierowców samochodów osobowych. Zwykło się mówić, że odpowiednia odległość, jaką należy zachować od poprzedzającego nas auta, powinna być o połowę mniejsza od naszej prędkości. To znaczy, że jeśli jedziemy 140 km/h, dystans powinien wynosić co najmniej 70 metrów. Za tak zwaną „jazdę na zderzaku” grozi mandat od 300 do 500 złotych oraz 6 punktów karnych.
ZOBACZ: WJECHAŁ ROWEREM DO KOŚCIOŁA W TARNOBRZEGU