Mały Czaruś wraz z mamą wyleciał do Bangkoku
Rodzina pięcioraczków z Horyńca, a właściwie już z Tajlandii, od początku pobytu za granicą relacjonuje swoje codzienne życie. Filmów i postów otrzymujemy naprawdę sporo. W niektórych dostajemy bardzo pozytywne informacje, na przykład o dobrym stanie zdrowia dzieci, ale pośród tych dobrych wieści, znajdują się także niestety te gorsze. Na szczęście więcej jest tych dobrych. Ostatnio Dominika Clarke poinformowała swoich obserwatorów o wylocie do stolicy Tajlandii, Bangkoku. Wyruszyła tam wraz ze swoim synem, Czarusiem. Nie była to jednak pierwsza podróż do tego miasta.
Kolejna podróż, kolejne wyzwania przed nami. Czaruś z uśmiechem na lotnisku w Krabi, a w samolocie znaleźliśmy chwilę na nasze przytulaski. Te małe momenty są jak złoto, bo czasami czuję, że wszystko mnie przytłacza – że nie dam rady, że to za dużo dla nas… - czytamy na profilu na Instagramie.
Wizyty w szpitalu w Bangkoku
Dominika Clarke podróżuje do Bangkoku z synem Czarusiem. Nie są to jednak podróże w celach turystycznych. Są one związane z rehabilitacją dziecka i wizytami w tamtejszym szpitalu. Jak czytamy, badań było naprawdę sporo, ale mimo natłoku zajęć, Czaruś znosi wszystko z dzielnością godną podziwu. Jak jednak podkreśla mama, widać po nim zmęczenie.
Szpital był inny niż wszystkie, które widziałam do tej pory – nowoczesny, pełen życia i jakiegoś nieuchwytnego optymizmu, który mimo wszystko dodawał otuchy. Czaruś został przyjęty, a my rozpoczęliśmy ten proces. To nie jest proste – jedno badanie to początek, potem konsultacje, analiza wyników i dalsze kroki. Patrzyłam na mojego małego, cichego chłopca - jego oczy mówiły wszystko. Był zmęczony, zdezorientowany, ale wciąż walczył, choć tak naprawdę nie rozumiał, o co toczy się ta walka – relacjonowała Dominika Clarke.
Osoby obserwujące profil rodziny Clarke pytają, dlaczego nie są publikowane filmiki ze szpitala. Pani Dominika wyjaśnia, że każda podróż to spore wyzwanie i czasami po prostu nie ma na to czasu i sił. Pojawiają się także inne obawy. - Prawda jest taka, że czasem zwyczajnie brakuje mi sił. Każda podróż to wyzwanie – planowanie, finansowe zabezpieczenie, dziesięcioro dzieci, ich opieka, wyżywienie… Czasem boję się, jak mąż poradzi sobie beze mnie. Boję się, co się stanie, jeśli coś pójdzie nie tak… Ale mimo tych obaw, każdego dnia staram się odnajdywać w sobie cierpliwość, zrozumienie i akceptację – czytamy w kolejnym poście.
ZOBACZ: NAJPOPULARNIEJSI INFLUENCERZY Z POLSKI