Zmiana podstawy programowej w polskich szkołach
Nauczyciele już od kilku miesięcy apelują o zmianę postawy programowej w polskich szkołach. Wiedza w niej zawarta jest wymagana później na zewnętrznych testach, dlatego nauczyciele muszą zadbać o to, by trafiła w odpowiedniej formie do uczniów. W czasach epidemii koronawirusa jest to szczególnie trudne. Lekcje bywają skrócone do 30 minut, do tego wielu uczniów uczy się hybrydowo lub zdalnie, co utrudnia przyswajanie nowej wiedzy i weryfikację wyników pracy. Stąd pomysł, by przyjrzeć się podstawie i usunąć z niej treści, bez których polski uczeń i tak poradzi sobie na dalszych szczeblach nauki.
Wcześniej zmiana podstawy programowej była uznawana za niemożliwą przez wzgląd na finanse:
– Jedyne, na co można się zgodzić w czasie pandemii, to wskazanie ograniczonego materiału, który będzie wymagany podczas egzaminów zewnętrznych. Zmiana podstawy to ogromne pieniądze, a także zaangażowanie około 180 ekspertów, przetargi na podręczniki, ale też zwolnienia wśród nauczycieli – przestrzegała Anna Zalewska, była minister edukacji w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną.
Teraz MEN doszło do wniosków, że pewne zmiany będą jednak wykonane. Decyzję w tej sprawie ogłosił premier Mateusz Morawiecki, a odchudzona podstawa programowa ma się pojawić w ciągu kilku dni.
Zmiana podstawy programowej: Co z podręcznikami?
Jak podaje Dziennik Gazeta Prawna, w konsultacjach dotychczasowej podstawy programowej chcą uczestniczyć nauczyciele. Ci mają różne podejście do tego tematu. Jedni uważają, że nie powinno zmieniać się "zasad w trakcie gry", a nowa podstawa powinna pojawić się przed wrześniem. Inni uważają, że nowa podstawa powinna pojawić się tylko w nauczaniu zdalnym.
Jedno jest pewne - nie będzie potrzeby zmiany podręczników. Można przypuszczać, że część treści w nich będzie po prostu pomijana.