Wójt gminy Solina o problemie niedźwiedzi w Bieszczadach
Początkiem kwietnia 2025 toku na stronie Urzędu Gminy Solina pojawił się komunikat dla mieszkańców. Został wydany w związku z częstymi przypadkami pojawiania się niedźwiedzi w bliskiej odległości od domostw. Skontaktowaliśmy się z wójtem gminy, Adamem Piątkowskim, aby zapytać to, jak wygląda sytuacja związania z niedźwiedziami i ich obecnością się w miejscowościach.
Problem jest bardzo duży, bo w konfrontacji człowieka czy zwierząt gospodarskich, domowych z niedźwiedziem, no to wiadomo, kto ma przewagę. Jesteśmy w sytuacji, gdzie się stykamy z zagrożeniem, gdzie się stykamy ze zwierzęciem dzikim, które może różnie reagować – powiedział Adam Piątkowski.
Przypomniał, że od lat występują zdarzenia na terenie gminy, ale i w całych Bieszczadach. Dotyczą obiektów i miejsc publicznych, a także zjadania zwierząt gospodarskich. W ostatnich dniach wójt został poinformowany o zjedzeniu dwóch owiec i kozy przez dziką zwierzynę.
Mieszkańcy nie tylko naszej gminy są zdesperowani i odgrażają się, że to dłużej trwać nie może. My jesteśmy bezradni – dodaje Adam Piątkowski.
Gmina pozyskała środki na obroże dla niedźwiedzi, dzięki którym może monitorować zachowanie trzech osobników. - Sprzęt zapewniła gmina Solina, ale to nic nie daje – uważa wójt.
Chodzi o stworzenie podmiotu, który będzie mógł w sytuacji zagrożenia, siły wyższej, stanu nadzwyczajnego podejmować natychmiastowe działania nawet redukcyjne, innego wyjścia nie ma – podkreślił nasz rozmówca.
ZOBACZ: Bieszczady nie tylko na Podkarpaciu? Malowniczy region po drugiej stronie Polski
Wójt o niedźwiedziach: to, co robimy to NIC
Adam Piątkowski podkreśla, że działania, które umożliwia prawo i to, co gmina wykonuje, to niewiele, a same działania nie są skuteczne.
Potęgujemy zagrożenie i dojdzie do tragedii. Dojdzie do tragedii, ja już to mówię kilka lat, bo sytuacja się po prostu coraz bardziej pogarsza. Populacja jest przerośnięta. Ja czasami słucham różnego rodzaju osób, które mówią, że jest 80 niedźwiedzi. Sądzę, że jest ponad 200, prawie 300. Rozmawiając z leśnikami, którzy mają największą wiedzę w tym temacie, oni mówią, że jest dużo, dużo więcej – mówi wójt gminy Solina.
Dodaje, że „niedźwiedzie wchodzą do domów i to jest największe zagrożenie”.
My chyba też mamy prawo czuć się bezpiecznie na naszych nieruchomościach, w naszych budynkach. Dwa, trzy lata temu, kobieta wracała z pracy z Polańczyka, niedźwiedź siedział na wejściu głównym do jej domu. Czy to jest normalne? No to chyba nie jest normalne. Więc co mamy robić? Co ma robić wójt, który odpowiada za bezpieczeństwo publiczne? Jedynym sposobem chyba w tej sytuacji jest redukcja populacji – uważa wójt.
Będzie apel do rządu o zmianę prawa
Wójt w rozmowie z naszą redakcją podkreślił, że przeanalizował możliwości i chce zaapelować do rządu.
Będę zbierał podpisy mieszkańców, bo innego wyjścia nie widzę. Może wreszcie ktoś się ocknie i zobaczy, że naprawdę to nie jest tylko fanaberia wójta czy kogoś tam, ale jest to naprawdę problem, poważny problem społeczny, nie tylko naszej gminy, ale i całych Bieszczadów – zaznacza samorządowiec.
Zapytaliśmy o działania, które do tej pory prowadziła gmina w związku z obecnością dzikiej zwierzyny w bliskiej odległości od domostw. Usłyszeliśmy, że wielokrotne płoszenie, odstraszanie a nawet odławianie kosztowało gminę dużo pieniędzy.
Pozyskaliśmy środki na monitoring niedźwiedzi, na zakup sprzętu do płoszenia, odstraszania. To są działania pozorne, one nic nie dają. Więc szkoda naszego czasu, szkoda robić coś, co nie przynosi efektu, a zagrożenie, jeszcze raz to powtórzę, potęguje się z każdym rokiem przez to, że populacja jest rozluźniona – podkreśla Adam Piątkowski.
Adam Piątkowski dodał, że „mogą mnie atakować ekolodzy czy inni obrońcy zwierząt. Jeżeli oni uważają, że trzeba je chronić, to niech wezmą sobie do domu albo gdzieś tam na swoją nieruchomość. Może dojść do tragedii, życie ludzkie jest wartością bezcenną i każdy musi tak myśleć” – podsumowuje wójt.