Podczas I Wojny Światowej na grzbiecie góry Manyłowa doszło do krwawej potyczki między wojskami Austro-Węgier, a siłami rosyjskimi. W wyniku akcji minerskiej miała tam miejsce wielka detonacja i atak wojsk austro-węgierskich na pozycje rosyjskie. Według relacji wojskowych w tym dniu na samej Manyłowej zginęło setki żołnierzy rosyjskich, a 1260 jeńców wojska Austro-Węgier wzięły do niewoli. Kolejne tysiące ofiar pochłonęły walki na sąsiednich grzbietach górskich. Poległych chowano naprędce w zbiorowych mogiłach.
ZOBACZ: CMENTARNE FAUX PAS. NIE CHCESZ SIĘ WSTYDZIĆ? NIE RÓB TYCH RZECZY
Wciąż szukają kolejnych szczątków
Dziś prowadzone są tam prace wykopaliskowe pod nadzorem konserwatora zabytków i IPN, a każde znalezione szczątki żołnierzy są przenoszone i chowane na „świeżo” urządzonym cmentarzu wojennym. Decyzję o jego powstaniu podjęła wojewoda. Opiekę nad cmentarzem sprawuje Nadleśnictwo Baligród.
– Bardzo mocno działa tam również Stowarzyszenie Eksploracyjno-Historyczne "Galicja", które regularnie prowadzi poszukiwania szczątek żołnierzy, a później w asyście duchownego przenosi je na ten nowo powstały cmentarz – mówi Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie.