Kierowcy wpadli na nietypowy pomysł. Próbują uniknąć mandatów za zdjęcie z fotoradaru
Otrzymanie zdjęcia z fotoradaru to nic przyjemnego. Jeżeli już jednak przyjdzie do nas taka fotografia, jako właściciele samochodu mamy obowiązek wskazać osobę, która siedziała za kółkiem w momencie zarejestrowanego przekroczenia prędkości. Jak wiadomo, nie wszyscy kierowcy chcą przyznać się do wykroczenia i szukają sposobu, jak uniknąć konsekwencji.
Jeszcze do niedawna kara za nieujawnienie kierowcy, który prowadził auto w chwili przekroczenia prędkości, wynosiła 500 złotych. Nakładana była na właściciela samochodu. Część osób korzystała z takiej opcji, po to, aby uniknąć punktów karnych. Mogli wówczas powiedzieć, że nie pamiętają, kto siedział za kółkiem. Zmiany w taryfikatorze jednak zdecydowanie ukróciły ten proceder. Teraz kary są znacząco wyższe i zależą od rodzaju wykroczenia.
- Za niewskazanie sprawcy przekroczenie prędkości - dwukrotność mandatu za wykroczenie, ale nie mniej niż 800 zł.
- Za niewskazanie kierowcy, który stworzył zagrożenie w ruchu drogowym – minimum 2000 zł.
- Za niewskazanie sprawcy przestępstwa – minimum 4000 zł.
- Za niewskazanie sprawcy pozostałych wykroczeń – minimum 500 zł.
Tych kar można oczywiście uniknąć. Wystarczy, że właściciel auta przyzna się do wykroczenia lub wskaże osobę, która rzeczywiście je popełniła. Wówczas otrzyma kare jedynie za popełnione wykroczenie. Jest jednak jedno ale. W takim przypadku, oprócz kary pieniężnej, otrzyma także punkty karne, których kierowcy za wszelką cenę chcieliby uniknąć. Nawet kosztem wyższego mandatu.
Czym jest metoda "na Ukraińca"? Kierowcy wiele ryzykują
Wśród kierowców pojawił się nietypowy pomysł, który pomaga w uniknięciu odpowiedzialności za wykroczenie. Dotyczy on zarówno samochodów, jak też motocykli. Kierowcy nie przyznają się do winy i podają, że w momencie wykroczenia pojazdem kierował ktoś inny, a konkretnie osoba mieszkająca poza terenem Unii Europejskiej. Wykorzystują zatem pewną lukę w przepisach. Służby państw spoza Unii, na przykład Ukrainy czy Białorusi, nie mają możliwości wymiany informacji z polską policją. Prowadzi to do tego, że zweryfikowanie podanych danych, a co za tym idzie ukaranie sprawcy, jest bardzo utrudnione, a wręcz mało prawdopodobne. Jak kończą się takie sprawy? Zazwyczaj, z powodu braku możliwości ustalenia danych sprawcy, są umarzane.
Warto jednak pamiętać, że za podawanie nieprawdziwych danych, także może grozić kara. W Kodeksie karnym znajdziemy konkretny zapis.
Kto, składając zeznanie mające służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy, zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3 – czytamy.
ZOBACZ: TE FOTORADARY NA PODKARPACIU ZAROBIŁY NAJWIĘCEJ. SĄ POSTRACHEM KIEROWCÓW